tytuł dostojnika w dawnej Wenecji ★★★ PIKI: w rękach dawnej piechoty ★★★ CARAT: ustrój państwa w dawnej Rosji ★★★ FAKLA: rodzaj dawnej pochodni ★★★★★ oona: MUŻYK: ciemny, zacofany chłop w dawnej Rosji ★★★★★ SŁUGA: wśród czeladzi ★★★ BARTNE: w dawnej Polsce danina od barci ★★★★ BURŁAK
Przyzwolenie na seks przedmałżeński było powszechne. Wieś reagowała dopiero wtedy, gdy dziewczyna zaszła w ciążę. Jak się chłopak nie chciał żenić, to w formie alimentów zasądzano od niego krowę – dr Tomasz Wiślicz opowiada o obyczajowości sprzed 300 lat. NEWSWEEK HISTORIA: Skąd wiemy o życiu seksualnym na polskiej wsi w XVII i XVIII w.? TOMASZ WIŚLICZ: Chłopi byli niepiśmienni, więc nie zostawili żadnych pamiętników. Podstawowym źródłem są ich zeznania przed sądami wiejskimi, tyle że dotyczą one sytuacji, które naruszały przyjęty obyczaj. O seksie małżeńskim, legalnym, wiemy najmniej. Sporo mówią też akta kościelne, które dają pojęcie o zawieraniu małżeństw i płodzeniu dzieci. W XIX wieku zaczęła się idealizacja kultury chłopskiej. Lud miał być pracowity, pobożny i czysty. Tymczasem chłopska etyka seksualna była znacznie mniej rygorystyczna niż wzorzec proponowany przez duszpasterzy. Dziewictwo w dzisiejszym rozumieniu nie stanowiło szczególnie cenionej wartości. Dawna etnografia uważała, że dowodem na stosowanie się do zakazu współżycia seksualnego przed ślubem był rytuał pokładzin, czyli okazanie gościom weselnym zakrwawionego prześcieradła podczas nocy poślubnej. Tyle że znamy przypadki udanych pokładzin kobiet, o których wiadomo, że były w ciąży. Nierzadko wiedziała o tym również wiejska społeczność. Z badań historycznych i etnograficznych wynika, że powstał skomplikowany system obyczajów pozwalających dość bezpiecznie uprawiać seks przedmałżeński. Na przykład posłanie dziewczyn w pewnym wieku przenoszono z izby (gdzie spali wszyscy domownicy) do komory, czyli pomieszczenia, w którym przechowywano żywność i wartościowsze rzeczy. Zakradanie się chłopca do komory na spotkanie z dziewczyną jest częstym motywem ludowej poezji, ale też czytając źródła historyczne, można czasem odnieść wrażenie, że opiekunowie dziewczyny nie chcieli w tym przeszkadzać. Kiedy zaczynano? Piosenka wiejska podpowiada: „Od sochy do sochy, niech trawa rośnie. Nie dawaj picochy, az ci porośnie”. Dziewczyny mogły rozpoczynać aktywność seksualną z nadejściem pierwszej miesiączki, zapewne w wieku lat 14-15 lat. Chłopcy chyba niewiele później. Badania ksiąg parafialnych pokazują, że średni wiek zawierania małżeństwa na wsi w XVII-XVIII w. to dla kobiety 20-24 lata, a dla mężczyzny 25-29. Zatem między osiągnięciem dojrzałości płciowej a założeniem rodziny mijało około 10 lat. Wiele chłopskich dzieci w tym okresie opuszczało rodzinny dom, by udać się na służbę, czyli w istocie coś w rodzaju praktyki zawodowej w innych gospodarstwach we wsi lub we dworze. Służba w gospodarstwach chłopskich miała charakter rodzinny, tzn. sługa traktowany był jak domownik – pracował na równi z dziećmi gospodarza, jadł przy tym samym stole i jeszcze dostawał niewielką zapłatę. Nadzór nad jego zachowaniem przejmował gospodarz domu, ale oczywiście kontrola była słabsza niż w rodzinnej zagrodzie. Służba była dobrą okazją do zawarcia bliższych znajomości między dziewczynami a chłopakami, wtedy też zwykle rozpoczynano współżycie. Niektóre takie związki wiodły do ołtarza. Zdecydowaną większość małżeństw zawierano między osobami z tej samej parafii, a więc grupa potencjalnych partnerów była dość nieliczna i wszyscy się znali. To trochę tak, jakby musiał pan wybrać małżonkę spośród dziewcząt, z którymi chodził pan do przedszkola. Jaka była świadomość seksualna mieszkańców wsi? Wiedzieli, czym kończy się stosunek seksualny, bo pokrywanie krów czy koni było aktem publicznym, który obserwowały całe rodziny. Trudno było też o ukrywanie zachowań seksualnych ludzi. Dzieci wiedziały, co rodzice robią w nocy, bo na ogół wszyscy mieszkali w jednej izbie. Było ciemno, więc seksu raczej się słuchało, niż na niego patrzyło: skrzypienie desek, odgłosy ciał... Ale wiedza rzeczowa była zaskakująco niska. Czytałem zeznanie dziewczyny, która przed sądem próbowała udowodnić ojcostwo jednego ze swych partnerów. Upierała się, że ostatni stosunek miała z nim w Nowy Rok, tylko że dziecko urodziła w listopadzie. Wezwano nawet ekspertki, babki, które przyjmowały porody, i domniemanego sprawcę ciąży ostatecznie uniewinniono. Gdzie się kochano? Znalezienie intymnego miejsca było trudne. We wsi składającej się z kilkunastu domów można było śledzić każdy krok. Pójście do lasu nie było przyjemne. Po pierwsze, w lesie wypasano świnie, więc można sobie wyobrazić, jak wyglądało poszycie. Po drugie, trudno było się ukryć, bo drzewa były ogołocone z niższych gałęzi zbieranych na opał. Kochankowie musieli iść głęboko w las. Najczęściej kochano się w stodołach, stajniach, i to wcale nie w nocy. Korzystano z każdej okazji. Znajdujemy opisy sytuacji, gdy przyłapano uprawiających seks na gnoju – zwłaszcza zimą, kiedy ciężko pójść w tym celu do lasu, a gnój jeszcze ma ten plus, że grzeje. Najbogatsze życie seksualne prowadzono – oprócz zapustów – podczas żniw, kiedy wszyscy pracowali razem, często do późna w nocy. Ogólnie można powiedzieć, że w środowisku wiejskim panowała atmosfera milczącego przyzwolenia dla stosunków przedmałżeńskich. Rodzice na przykład pozwalali dzieciom „po stodołach sypiać” i już nawet jawnie konsumować związek pod ich okiem, jeżeli było po zaręczynach. Zobacz, co o seksie na wsi i w mieście mówi seksuolog prof. Zbigniew Izdebski: A jak partnerzy się dobierali? Pod względem zamożności? Urody? Partner atrakcyjny seksualnie to był taki, z którym można było zawrzeć małżeństwo i założyć wydajną gospodarczo rodzinę. Bezpłodność uważano za karę bożą. Dzieci to bezpłatna siła robocza, więc gdy się ich nie miało, trzeba było wynajmować parobków. Proszę pamiętać, że widmo głodu nieustannie wisiało nad wsią, a więc zdrowie, zdolność do pracy i tężyzna fizyczna były wysoko wartościowane. W takich warunkach swoboda w wyborze partnerów seksualnych (a w perspektywie małżonków) była zapewne większa, niż znamy to z czasów wsi pouwłaszczeniowej, kiedy decydowało kryterium zamożności. Czy zdarzały się małżeństwa z miłości? Pewnie tak, choć to słowo raczej nie było stosowane we współczesnym jego rozumieniu. Jeżeli już, to używano słowa „upodobanie”. Małżonkowie mieli darzyć się nie tyle miłością, ile szacunkiem, a związek spełniał się bardziej w solidarności w prowadzeniu gospodarstwa niż w miłosnych uniesieniach. Może jest to nieromantyczna wizja miłości, co jednak nie znaczy, że brakowało prawdziwego zaangażowania emocjonalnego. Co się działo, kiedy kobieta zachodziła w ciążę? Jeżeli mężczyzna był odpowiedzialny, brali ślub. Z analiz ksiąg kościelnych wynika, że aż do 30 procent małżeństw chłopskich zawierano z powodu ciąży. Jeśli mężczyzna nie chciał, do akcji wkraczała zwykle gromada wiejska, która naciskała na delikwenta i jego rodzinę. Przecież wieś była rodzajem przedsiębiorstwa, kolejna pełna rodzina oznaczała zwiększenie efektywności i większe szanse na przeżycie wszystkich jej mieszkańców. Jak to nie skutkowało, kobieta szła do sądu. Po przesłuchaniu jej i kochanka stwierdzano ojcostwo i jeśli nawet groźba kary nie była w stanie skłonić mężczyzny do ożenku, to zasądzano jednorazowe alimenty: zwykle musiał darować kobiecie krowę. Przez grupę taki ktoś traktowany był jako nieodpowiedzialny i przynosił wstyd domowi. Zapewne wypadał też z młodzieżowego kręgu towarzyskiego, w którym kształtowały się przyszłe małżeństwa i gdzie tworzyły się mniej czy bardziej trwałe związki o charakterze seksualnym. Samotna matka traciła natomiast bardzo dużo na rynku matrymonialnym, choć nie zawsze oznaczało to utratę szans na udany związek małżeński. Karą było też obcięcie warkocza i założenie czepca, czyli przejście do grupy kobiet dojrzałych. Taka osoba nie mogła już brać udziału w zabawach młodzieży. Kto odpowiadał za prowadzenie się chłopów? Ksiądz za wykroczenia seksualne mógł nakazać publiczną pokutę: leżenie krzyżem w kościele lub umieszczenie grzesznika w kunie, czyli rodzaju kajdan znajdujących się przy wejściu do kościoła. Były to kary silnie stygmatyzujące, a gromada domyślała się przyczyn pokuty pomimo tajemnicy spowiedzi. Ale na tym kończyły się jego możliwości. Chłopi jednak najczęściej pilnowali się sami, działała wewnętrzna kontrola gromady. W wielu wsiach funkcjonował tzw. rug: raz do roku wszyscy gospodarze zbierali się przed obliczem sądu wiejskiego i wyznawali publicznie występki swoje, swoich domowników i sąsiadów. Przy tej okazji wychodziły na jaw różne przestępstwa seksualne, np. zdrada małżeńska, która – w odróżnieniu od przedmałżeńskiego życia seksualnego – była traktowana jako poważne wykroczenie, karane nawet wygnaniem ze wsi. Zdarzało się, że gromada się myliła? Bezpodstawnie oskarżała o romanse? Oczywiście. Znana jest sprawa córki wiejskiego ślusarza, która udzielała się w bractwie kościelnym. Ktoś widział ją, jak w karczmie po kątach obściskiwała się z chłopakami. Życzliwy doniósł do kościoła, że nie jest godna nosić świętych obrazów. Jej ojciec podał sprawę do sądu. Zadziałał mechanizm: nie ma dziecka, nie ma sprawy. Sąd ukarał plotkarzy i nakazał przywrócić dobre imię dziewczynie. Jakich używano metod antykoncepcji? Na ten temat wiemy bardzo mało. Historycy na Zachodzie są w lepszej sytuacji. Zachowały się pisane w XVIII w. pamiętniki intymne ludzi ze stanów niższych. Wynika z nich, że młodzież stosowała wiele technik seksualnych, które pozwalały osiągnąć satysfakcję, ale nie kończyły się ciążą – zasadniczo różne formy wzajemnej masturbacji. Tym tłumaczy się, że np. w Anglii w połowie XVII w. niemal nieznane było zjawisko ciąży przedmałżeńskiej. Dla Polski nie ma prawie żadnych danych. Czasami w sądach kobiety oskarżone o zajście w ciążę przed- czy pozamałżeńską mówiły o obietnicach partnerów seksualnych, „że jej tak nie uczyni, aby miał być skutek”. Przyjmuje się, że w takich wypadkach chodziło o stosunek przerywany. Co nie znaczy, że nie stosowano całej palety środków antykoncepcyjnych, tyle że miały one raczej znaczenie magiczne. Wierzono w działanie ziół, zaklęć, np. że zakopane w ogrodzie łożysko uchroni kobietę przed powtórną ciążą... Stosowano również środki i metody poronne, ale moim zdaniem najskuteczniejszym środkiem redukcji liczby potomstwa na wsi było dzieciobójstwo. Przyjmuje się, że okres pomiędzy kolejnymi porodami wynosił mniej więcej trzy lata. Więc jeśli kobieta wychodziła za mąż w wieku 20 lat, to mogła urodzić siedmioro-ośmioro dzieci. Tymczasem model chłopskiej rodziny przed zaborami to 2+2 czy 2+3. Jeżeli nie istniała skuteczna antykoncepcja, to co działo się z resztą dzieci? Dowiedz się, jak w dawnych czasach na wsiach wyglądał „pierwszy raz”: Każda kobieta zabijała troje-czworo dzieci? Oczywiście, że nie. Głównie to rezultat wysokiej śmiertelności dzieci i niemowląt. Kobiety rodziły w gronie innych matek, babek, położnych... Jeżeli obecne przy porodzie zgodnie uznawały, że rodziny nie stać na utrzymanie kolejnego dziecka albo ma ono małe szanse na przeżycie, doprowadzały do jego śmierci. Nie dokonywano zabójstwa, raczej zaniedbania. Nikt nie zgłaszał tego jako przestępstwa, bo poniekąd cała wieś brała za to odpowiedzialność. Czy dwór mógł zabronić albo narzucić chłopu małżeństwo? Formalnie tak. Konieczność uzyskania zgody dworu na małżeństwo poddanego przedstawiano w oświeceniowej publicystyce jako straszne upokorzenie. Tymczasem trzeba było po prostu rozstrzygnąć kwestie praktyczne – zwłaszcza jeśli narzeczeni pochodzili z dóbr różnych panów. Wtedy jeden z nich tracił, a drugi zyskiwał chłopa czy chłopkę. Ten, który tracił, pragnął oczywiście otrzymać jakąś rekompensatę, czy to od rodziny nowożeńców, czy też od drugiego pana. Chodziło o pieniądze, a nie o jakieś złośliwe ingerencje w prywatne życie poddanych. Działało prawo pierwszej nocy? Historycy uważają obecnie, że prawo pierwszej nocy to mit. To nie znaczy, że w warunkach osobistego poddaństwa nie dochodziło do wykorzystywania seksualnego chłopek – mówimy jednak o patologii, a nie normie. Po co szlachcic miał upokarzać chłopa i narażać się na agresję całej wsi, uprawiając seks z panną młodą? Łatwiejszym łupem była przecież służąca. Jeśli zachodziła w ciążę, starano się w nią wrobić któregoś z parobków, oczywiście za jakąś finansową zachętą. Taki system dość dobrze funkcjonował dzięki hipokryzji i wzajemnym korzyściom zaangażowanych weń mężczyzn. Podobnie było z duchownymi. Jeżeli ksiądz traktował swoją kobietę tak jak chłop żonę – to znaczy nie bił przesadnie, nie zdradzał, łożył na dziecko – to nikogo to nie raziło. Gromada burzyła się wtedy, gdy duchowny zbyt często zmieniał nałożnice, nie płacił na wychowanie dziecka czy po prostu gwałcił chłopki. Międzystanowe stosunki seksualne wydają się zatem opierać głównie na wykorzystaniu różnicy pozycji społecznej i nie są wolne od fizycznej czy psychicznej przemocy. Ale zdarzały się również międzyklasowe mezalianse wynikające ze wzajemnego uczucia. Znana jest historia szlachcianki, która zakochana w służącym, namówiła go do zamordowania męża. Głębokie uczucie musiało też łączyć pewnego szlachcica z dość dobrej rodziny, który przez wiele lat żył bez ślubu z córką zwykłego kmiecia i spłodził z nią kilkoro dzieci. Dopiero po śmierci konkubiny zdecydował się zawrzeć związek małżeński z kobietą swojego stanu. Prof. Tomasz Wiślicz - „historyk, profesor Zakładu Studiów Nowożytnych Instytutu Historii PAN, badacz historii kultury i historii społecznej Polski XVI-XVIII wieku. Autor książki „Upodobanie. Małżeństwo i związki nieformalne na wsi polskiej XVII-XVIII wieku” ” „Tekst pochodzi z kwietnia 2014 roku z "Newsweeka Historii". Więcej o numerze TUTAJ.”Określenie "akt prawny wydawany przez cara Rosji" posiada 1 hasło. Znaleziono dodatkowo 1 hasło z powiązanych określeń. Inne określenia o tym samym znaczeniu to wydawany przez cara; akt prawny w Rosji carskiej; zarządzenie wydane przez cara Rosji; dekret cara Rosji; dekret cara w Rosji; dekret wydany przez cara; zarządzenie wydane przez cara; rozporządzenie cara w dawnej Rosji
Długość szlaku Rospuda wynosi 68 km, a jego przepłynięcie zajmuje ok. 5 dni. Możliwe jest przedłużenie trasy o ok. 3 dni szlakiem rzeki Blizny. Rospuda przepływa przez dziewięć jezior i pokonuje różniące się od siebie fozjograficznie dwie krainy: Pojezierze Suwalskie z bogatą rzeźbą polodowcową oraz płaską, sandrową równinę Puszczy Augustowskiej. Taki przebieg wpływa na jej różnorodny charakter i zmienność otoczenia, od niemalże górskiej rzeki o wysokich, często zalesionych brzegach i przełomach z kamienistym dnem do leniwie meandrującej wśród szuwarów w zabagnionej dolinie typowej rzeki nizinnej. Przeciętny spadek rzeki między jeziorami Rospuda Filipowska a Rospuda Augustowska wynosi 0,94 % o, a na krótkich odcinkach miedzy jeziorami w górnej części dochodzi nawet do 3,5 %o, co jest już pokaźną wielkością, jak na rzekę nizinną. Na niektórych odcinkach spływ kajakowy szlakiem Rospuda jest naprawdę trudny z powodu występowania w korycie licznych przeszkód w postaci powalonych drzew, wystających z wody głazów i starych pali przy mostach, licznych płycizn przy niższych stanach wody, silnego prądu na wąskich zakolach oraz jazów, progów i niskich kładek. Przeszkody te dla jednych stanowią zniechęcające utrudnienia, dla innych podstawowe atrakcje. Ogólnie można powiedzieć, że dla wprawniejszych wodniaków ten szlak kajakowy będzie z całą pewnością bardzo ciekawy. Daje się go pokonać zapakowanym w sprzęt biwakowy kajakiem w 4 - 5 dni, wykorzystując do noclegów liczne, ładnie położone pola namiotowe. Jego zaletą jest możliwość przedłużenia w sposób naturalny spływu o rzekę Bliznę, którą w 2 dni dostajemy się do Aten nad Jeziorem Blizno, skąd przewozimy kajak do Bryzgla nad Jeż. Wigry, by z tego miejsca wyruszyć dalej na szlak Czarnej Hańczy i Kanału Augustowskiego do Augustowa. Wariant taki pozwala poznać w jednej wycieczce kajakowej cały, tak atrakcyjny krajoznawczo, region Pojezierza Suwalskiego i Puszczy Augustowskiej. Szczegółowy przebieg trasy. 65,0 km SUPIENIE, koniec wsi przy asfaltowej drodze Filipów-Czarne (PKS z Suwałk), biegnącej przesmykiem miedzy jeziorami Czarne (Filipowskie) i Rospuda Filipowska. Dogodne do wodowania miejsce znajdujemy z prawej strony przed mostem drogowym w piaszczystej zatoczce otoczonej lasem (dobre miejsce biwakowe). Jesteśmy na początku Jeż. Rospuda Filipowska, zwanego też Jemieliste (173,0 m pow. 3,44 km2, dł. 5,8 km, szer. do 700 m, gł. do 39 m) Jest to trzeciego co do wielkości po Wigrach i Szelmencie jezioro Suwalszczyzny o wybitnych walorach rekreacyjnych, krajobrazowych i wędkarskich. Leży ono w głębokiej rynnie polodowcowej, wygiętej w łuk z zachodu na południe i malowniczo usytuowanej wśród wyniosłych wzniesień morenowych. Posiada piaszczysto-żwirowe i darniowe brzegi o stromych stokach, pociętych jarami. Przy brzegach leży sporo głazów narzutowych. W środkowej części znajduje się dość duża, zalesiona wyspa pochodzenia kemowego (dobre miejsce biwakowe). Na prawo od niej za wzniesieniem morenowego garbu (ładne miejsce widokowe) położone jest, 7 metrów powyżej lustra wody w Rospudzie, wąskie Jeż. Wysokie (1500 m długości przy 170 m szerokości). Rospuda jest jeziorem oligotroficzny m o ubogiej roślinności i czystej, przejrzystej, zabarwionej na ciemną zieleń wodzie. 59,2 km Przesmyk z mostkiem, pod którym można przepłynąć (lub przeciągnąć) kajak. Początek Jeż. Kamiennego (173,0 m pow. 0,4 km2, dł. 2,1 km, szer. do 150 m, gł. do 20 m), wyglądającego jak przedłużenie jeziora Rospuda. Nazwę zawdzięcza licznym, wielkim głazom narzutowym, leżącym przy brzegach. W części południowej wzrasta ilość roślinności nawodnej i zanurzonej. Jezioro typu leszczowego. 56,5 km FILIPÓW, kamienny mostek lokalnej drogi. Stąd do rynku w prawo 500 metrów. Filipów to duża wieś gminna o walorach letniskowych, miejscowy ośrodek handlu oraz usług rzemieślniczych i rolniczych. Zachował się układ przestrzenny z czasów lokacji miasta w 1570 r., które wraz z okolicznymi dobrami tworzyło od tego momentu starostwo niegrodowe, istniejące do rozbiorów. Z tego okresu pochodzi też herb miejski z wizerunkiem raka. Pod koniec XVI w. miasto było liczącym się ośrodkiem arianizmu i miało pierwsze na Suwalszczyźnie gimnazjum. Jesienią 1656 hetman Gosiewski przegrał tu bitwę ze Szwedami, zaś miasto padło ofiarą grabieży i podpaleń. Z Filipowa uciekł w czasie bitwy pojmany wcześniej sprzymierzeniec Szwedów książę Bogusław Radziwiłł. W czasie wojny Filipów został w 90 % zniszczony. Z tego względu najstarszym, zachowanym budynkiem jest neogotycki kościół z 1842 r. Prawa miejskie utracił Filipów w 1870 r., dzisiaj liczy 1800 mieszkańców. W okresie międzywojennym podupadły Filipów miał duży odsetek ludności żydowskiej i niemieckiej oraz był silnym ośrodkiem kościoła mariawitów. Z tego powodu istnieją tu 4 cmentarze: katolicki, ewangelicki, żydowski i mariawicki. W Filipowie znajdują się: poczta (l 6-424 Filipów), bank spółdzielczy, sklepy, ośrodek zdrowia, lecznica weterynaryjna, posterunek policji, restauracja „Pod Lipką", kawiarenka, bar, stacja benzynowa. 56,1 km Filipów, most drogi 652 Suwałki-Gołdap, pod nim bystrze, kamienie i rura na wysokości oczu (UWAGA!). Dalej pozostałości młyna - metalowe belki w wodzie i kołki przy brzegu. Na końcu wsi trzeci, drewniany mostek. Po dwóch kilometrach wąskie, kręte i płytkie koryto z kamiennymi progami przechodzi pomału w zabagnioną, szuwarowatą rzeczkę. 53,6 km Jeż. Długie (165,8 m pow. 0,20 km2, dł. 1,3 km, szer. do 200 m, gł. do 5 m). Posiada kształt wąskiej rynny o stromo wznoszących się, pociętych jarami nagich brzegach z kilkoma kępami sosnowych lasków. Linia brzegowa słabo rozwinięta, brzegi miejscami zabagnione i porastające trzcinami, które wyspami docierają aż na środek tego płytkiego akwenu. Piaszczyste dno jest w znacznej części zamulone. Wędkarz może tu złowić szczupaka, leszcza, okonia, płoć lub karasia. Brak miejsc biwakowych i do kąpieli. 52,3 km SZAFRANKI, most drogowy, pod nim kamienie; za mostem pole biwakowe. Dalej roślinność wodna zarasta całe koryto rzeki, w którym występują paliki po rozmytej regulacji (płynąć uważnie!) i kilka niskich kładek. 50,7 km ZUSNO, brukowany bród przez rzekę, miejsce biwakowe. 49,4 km MATŁAK, most drogi Bakałarzewo-Filipów, pod nim niebezpieczny przepływ. Na terenie wsi odkryto najstarsze ślady pobytu człowieka na Suwalszczyźnie z okresu środkowej epoki kamiennej (7500-4000 lat 49,2 km Jeż. Garbaś (163,3 m pow. 1,52 km2, dł. 3,5 km, szer. do 600 m, gł. do 48 m), rynnowe, usytuowane w malowniczym otoczeniu łagodnie pofalowanych wzniesień. Linia brzegowa słabo wykształcona i mało urozmaicona. Brzegi miejscami wyniosłe i stromo opadające od strony zachodniej i południowej porasta las sosnowo-świerkowy z domieszką drzew liściastych. Nad zalesioną zatoką zachodniego brzegu (naprzeciw ujścia Rospudy) znajduje się zagospodarowane pole namiotowe, a w pobliżu obozowisko harcerskie i ośrodek wypoczynkowy. Do jeziora uchodzi Mieruńska Struga (Jaworówka), płynąca z Jeż. Mieruńskiego Wielkiego o dł. 6,8 km, możliwa do pokonania kajakiem. Garbaś to akwen o cechach oligotroficznych, ubogi w roślinność nawodną i zanurzoną. Wodę ma czystą, dno piaszczyste lub żwirowe, wszędzie dostępne do kąpieli. 48,3 km Wypływ z jeziora przy mostku drogowym, płytko. Dalej bystrza i wykroty w szybkim nurcie krótkiego, leśnego odcinka o nieco szerszym korycie (odcinek przełomowy o znacznym spadku, dochodzącym do 3,5 %). 47,8 km Jeż. Głębokie (161,5 m 0,12 km2, dł. 500 m, szer. do 200 m, gł. do 17 m) o brzegach od północy porośniętych pięknym lasem iglastym ze sporą domieszką drzew liściastych, od południa z widokiem na pola i łąki. Jest to akwen eutroficzny z pierścieniem przybrzeżnych szuwarów i bogatą roślinnością zanurzoną, co stwarza rybom dogodne warunki bytowania. Grzbietem wschodniego brzegu biegnie leśna droga z Filipowa przez Matłak do Bakałarzewa, umożliwiająca dostęp w te okolice. 200 metrów obok znajduje się urocze, bezodpływowe Jeż. Siekierowo, całe otoczone lasem o niezwykle czystej wodzie i suchych brzegach, które warto odwiedzić dla przyjemnej kąpieli. Poniżej Jeż. Głębokiego mielizny, kamienie, ostre zakręty, powalone drzewa, zwisające gałęzie i niskie kładki urozmaicają nam spływ odlesionymi terenami upraw rolnych. 45, l km BAKAŁARZEWO, jaz nadal czynnego, zabytkowego młyna, przez który przenoska 50 m lewym brzegiem po skarpie. Stąd mamy 200 m w lewo do rynku na posiłek i uzupełnienie zapasów. Niżej most drogi Suwałki-Olecko, za nim w nurcie rzeki ostre płyty betonowe. Bakałarzewo to obecnie wieś gminna licząca 500 mieszkańców (miasto w latach 1578-1870), usytuowana na wzniesieniu nad doliną Rospudy po jej lewej stronie. Zachował się miejski układ przestrzenny z dużym rynkiem i centralnie usytuowanym kościołem. Pierwotnie nosiło nazwę Dowspuda Bakałarzewska w celu odróżnienia od Dowspudy Raczkowskiej (nazwa pochodzi od przezwiska właściciela, pisarza królewskiego Mikołaja Raczkowicza, zwanego Bakałarzem). Posiada pocztę, ośrodek zdrowia, schronisko młodzieżowe, bar, sklepy, pensjonat wczasowy i kwatery prywatne. Ceglany kościół z 1936 r., zwieńczony dwoma wieżami, wewnątrz ołtarz z XVII w. 44,7 km Jeż. Sumowo (151,7 m pow. l, l km2, dł. 3,4 km, szer. do 350 m, gł. do 13,5 m), usytuowane południkowo, bardzo malownicze krajobrazowe, typowo rynnowe o wysokich brzegach, porosłych znacznymi partiami sosnowo-świerkowych lasów; dużo tu dobrych miejsc do kąpieli i biwakowania. Ławica przybrzeżna przeważnie piaszczysta, porośnięta wąskim pasem trzcin, rozrastających się szeroką ławą w kierunku wypływu Rospudy. Od zachodniej strony do jeziora wpada 5 strumieni, a ze wschodniego brzegu wyciekają liczne źródełka. Okolica jest cicha i turystycznie nie zagospodarowana. Przy wypływie z zarośniętego trzciną zwężenia kładka dla pieszych i dobre miejsce biwakowe. 40,4 km KOTOWINA, most drogowy, pod nim i poniżej kamienne płycizny (UWAGA!). Dalej rzeka spokojna, liczne zakola wśród szuwarów. 38,2 km Jeż. Okrągłe (150,5 m pow. 0,4 km2, dł. 1,1 km, szer. do 500 m, gł. do 4,7 m) jest typowym akwenem wytopiskowym, otoczonym prawie w całości przez lasy. Brzegi w dużej części ma niskie, podmokłe, zarośnięte olsem bagiennym (olcha, wierzbina, osika). Cały teren jest przyrodniczo bardzo bogaty, a sam silnie eutroficzny zbiornik stanowi dogodne siedlisko dla bytowania licznych gatunków ptactwa wodnego i ryb oraz dla bobrów. Zielona, mętnawa woda silnie na wiosnę zakwita planktonem. Na zachodnim (prawym) brzegu znajduje się samotna zagroda dawnej rybakówki o nazwie Mazury, poniżej której przy wypływie Rospudy znajdujemy malowniczy zakątek do odpoczynku i kąpieli. Odcinek rzeki do Jeż. Bolesty porasta partiami las. 36,6 km Jeż. Bolesty (149,6 m pow. 1,39 km2, dł. 5,8 km, szer. do 250 m, gł. do 15 m), najdłuższe na całym szlaku i jedno z najładniejszych, wybitnie rynnowe, przypominające szeroko rozlaną rzekę. Jego północne partie porasta wysokopienny las iglasty ze znaczną domieszką drzew liściastych, obfitujący w maliny, poziomki, czarne jagody, grzyby i orzechy. Część południowa jeziora ma brzegi powyginane, strome, pocięte jarami i wąwozami oraz przyozdobione kępami drzew i krzewów, za którymi ciągną się otwarte pola orne. Żwirowa droga, biegnąca wzdłuż zachodniego brzegu, łączy Kotowinę z Raczkami i umożliwia dostęp do jeziora. 30,8 km MAŁE RACZKI, wieś przy wypływie Rospudy. [29,5 km] Jaz nowej elektrowni wodnej (dawniej młyna), przed nim most 100 m prawym brzegiem. Miejsce biwakowe. 27,2 km Most kolejowy, pod nim pale. Stacja PKP l ,2 km w prawo. 26,5 km RACZKI, most drogi 654 Olecko-Suwałki, pod nim głazy. Stąd mamy300 m w prawo do rynku na małe co nieco. Ongiś miasto, obecnie duża wieś gminna o zachowanym historycznym układzie przestrzenno-urbanistycznym, usytuowana na równinnym, prawym brzegu rzeki przy historycznym trakcie handlowym z Grodna do Prus. Lokalny ośrodek usługowo-handlowy, liczący około 1500 mieszkańców. Posiada: pocztę, ośrodek zdrowia, aptekę, posterunek policji, restaurację „Rospuda", sklepy, letnie schronisko młodzieżowe. Wieś o nazwie Dowspuda Raczkowska powstała wpoi. XVI w. i była własnością Stanisława Raczkowicza. Wymieniane już wcześniej jako miasteczko, Raczki otrzymały przywileje handlowe w 1682 r. od króla Jana lii Sobieskiego, a miejskie od Augusta III w 1703 r. W1748 r. miasto kupiła rodzina Paców i od tego czasu nastał dla Raczek okres rozkwitu, związany zwłaszcza z działalnością Ludwika Michała Paca, który postanowił uczynić z miasta centrum swych rozległych dóbr. Rozbudowę realizowano według koncepcji znanego architekta Henryka Marconiego. Wzniesiono nowy kościół, duży zajazd, szereg murowanych domów wokół rynku oraz pobudowano kilka manufaktur, do prowadzenia których sprowadzono specjalistów-rzemieślników z Anglii i Niemiec. W miejscowej szkole uczono angielskiego i niemieckiego. Rozwija się handel zbożem. Te działania szybko powiększały liczbę ludności miejskiej, która przed 1830 r. doszła do 2500 osób. Konfiskata dóbr pacowskich upadek miasta i utratę praw miejskich w 1870 r. Ożywienie nastąpiło pod koniec XIX w. dzięki handlowi z Prusami oraz przemytowi koni i trzody chlewnej przez granicę. Również w okresie międzywojennym handel z Niemcami był podstawą utrzymania się mieszkańców Raczek. W czasie ostatniej wojny poważne zniszczenia przyniosły miastu trzymiesięczne walki na umocnionej Unii rzeki Rospudy na przełomie 1944/1945 r. Cennym zabytkiem jest klasycystyczny kościól murowany, wzniesiony pod koniec XVIII w. według projektu Piotra Aignera, a przebudowany przez Henryka Marconiego. Prócz tego zachowało się kilka parterowych kamieniczek z potowy XIX w. oraz budynek dawnej manufaktury pacowskiej. 24,7 km DOWSPUDA, niewielka wieś położona obok Raczek na drodze do Augustowa. Duże Technikum Rolnicze i Zasadnicza Szkoła Rolnicza z internatem, wykorzystująca częściowo zabudowania otaczające były pałac Paca. Dla płynącego rzeką punktem charakterystycznym będzie pojawienie się wysokiej, zadrzewionej skarpy z prawej strony z prześwitującą między drzewami tzw. Wieżą Bocianią przed mostkiem lokalnej drogi z dogodnym miejscem biwakowym na łące. Stąd należy podejść w górę stromej skarpy, aby obejrzeć wspaniały portyk pałacowy, który obok wspomnianej wieży zachował się jako jedyne ocalałe fragmenty po okazałej, opisywanej w podręcznikach szkolnych budowli. "Wart Pac paląca, a paląc Paca" to powiedzenie niewiele mówi o właścicielu pałacu, który posłużył Adamowi Mickiewiczowi za wzorzec postaci Hrabiego w „Panu Tadeuszu". Ludwik Michał Pac (1780-1835), urodzony we Francji, aktywny uczestnik kampanii napoleońskich, gdzie otrzymał stopień generalski, osiadł po kongresie wiedeńskim w odziedziczonych w Królestwie Polskim dobrach rodzinnych, którymi mógł zarządzać po 1815 r. na mocy amnestii carskiej. Gruntownie wykształcony wykorzystał swoje obserwacje zagraniczne w celu unowocześnienia gospodarki na tym terenie. Z Anglii, Szkocji i Niemiec sprowadził całe rodziny wykwalifikowanych osadników, zastosował nowoczesne metody uprawy roli, upowszechnił uprawę ziemniaków, warzyw i roślin pastewnych, wprowadzi! hodowlę rasowych odmian krów, koni i owiec, uruchomił wytwórnię maszyn i narzędzi rolniczych oraz szkołę w Raczkach. Po wybuchu powstania listopadowego wziął w nim aktywny udział, przejściowo pełniąc nawet funkcję naczelnego wodza. Po klęsce udał się na emigrację do Paryża, a ponieważ nie skorzystał powtórnie z carskiej amnestii, jego dobra skonfiskowano, a następnie celowo doprowadzono do ruiny. W czasie podróży do Turcji w 1835 r. zmarł w Izmirze, gdzie został pochowany. Pałac w Dowspudzie wystawiono w latach 1820-1823 według projektu architektów włoskich. Obok pałacu urządzono rozległy park w stylu angielskim z wieloma cennymi gatunkami drzew iglastych i liściastych. Pacowi służył zaledwie 10 lat, po czym szybko uległ zniszczeniu, a następnie rozebraniu przez mściwego, rosyjskiego zaborcę. Podobno z pałacowych cegieł budowano m. in. koszary suwalskie. Wartościowe zbiory uległy zagrabieniu lub rozproszeniu. 21,5 km CHODORKI, osada, most drogi Raczki-Augustów. Nazwa pochodzi od rosyjskiego imienia Fiodor, gdyż zamieszkiwała tu najpierw ludność ruska. Dogodny teren biwakowy. Niżej meandrujące koryto rzeki o niedostępnych brzegach i szybkim prądzie tarasowane jest niekiedy przez zwalone drzewa. [15,8 km] Uroczysko „Święte Miejsce" z krzyżami i kapliczką, z lewej ujście odpływu o długości 300 m z niewidocznego Jeż. Jałowo, drewniany most drogowy, pole biwakowe. Miejscowa ludność zbiera się w tym miejscu w dniu świętego Jana (24 czerwca) w celu odprawienie modłów, zjedzenia rytualnego posiłku, obmycia się w pobliskiej Jałówce, złożenia pod krzyżami ofiary z żywności i pieniędzy, a na koniec zawiązania na nich ozdobnych ręczników. Znajduje się tu również cudowny krzyż, wystawiony ponoć 700 lat temu przez ochrzczonych Jaćwingów. Jałówka okresowo na wiosnę zmienia swój bieg i odprowadza wody Rospudy do umieszczonego w głębokiej kotlinie Jeż. Jałowo (129,8 m pow. o,22 km2, dł. 1,1 km, szer. do 350 m, gł. do 12,2 m), którego zniekształcona z ruskiego, jełowoje" nazwa oznacza po prostu „świerkowe" z powodu otoczenia brzegów tymi drzewami. 12,2 km Młyńsko, most drogowy. Nazwa pochodzi od pracującego w tym miejscu przez 400 lat dużego młyna, po którym nawet ślad nie został. Stąd rzeka płynie podmokłą doliną o brzegach zarośniętych trzcinami aż do ujścia. 8,2 km Bindużka (Źródełko). Ostatnie miejsce biwakowe po prawej. 4,7 km Ujście Szczeberki z lewej strony (122,1 m rzeki o długości 48,1 km i pow. dorzecza 378,1 km2, częściowo uregulowanej, w dolnej części obwałowanej, płynącej w większości przez obszary zabagnione. Płynąc nią pod prąd docieramy po 2,5 km do mostu drogowego i za nim do ujścia Blizny, którą możemy dopłynąć do Aten lub Danowskich nad Jeż. Tobołowo (patrz opis dalej). 2,9 km Jeż. Rospuda Augustowska (122,0 m pow. 1,1 km2, dł. 2,6 km, szer. do 500 m, gł. do 10,5 m). Linia brzegowa dość rozwinięta, brzegi wysokie, zalesione. Jezioro jest miejscem akumulacji materiału mineralnego niesionego przez rzekę, co umożliwia żerowanie w nim miętusa, ryby w innych jeziorach augustowskich nie występującej. Przed nami wyspa „Wianek", a po lewej stronie w połowie jeziora pagórkowaty półwysep „Goła Zośka" z popularnym niegdyś wśród młodzieży polem namiotowym. Ta stara nazwa pochodzi od jałowej, pozbawionej ryb toni wodnej. Tu kończymy spływ i zdajemy kajaki. Blizna 0,0 km Na 60,3 km biegu Rospudy od początku szlaku kajakowego, a l ,8 km od ujścia do Jeż. Rospuda Augustowska na wy s. 122,1 m znajduje się ujście Szczeberki. Płyniemy pod słaby prąd tej uregulowanej i obwałowanej rzeki. 2,6 km SZCZEBRA, most drogi z Augustowa do Suwałk, za nim rozwidlenie i początek (na prawo) rzeczki Blizny, która tu uchodzi do Szczeberki. We wsi po lewej stronie ostatni na całej drodze do Aten sklep spożywczy! Nazwa "Szczebra" (początkowo „Stebra") sięga swym rdzeniem czasów Jaćwingów i pochodzi od słowa „steb", które po jaćwiesku oznaczało kamień. Początek wsi dała produkcja żelaza z rudy darniowej, prowadzona od XVI w. przez ród Milewskich, osadników z Mazowsza. Potem powstała karczma oraz niewielki folwark przy drodze prowadzącej z Grodna do Raczek i dalej do Prus, omijającej Augustów. Od 1735 r. Szczebra na blisko 100 lat stała się siedzibą administracji zarządzającej puszczami królewskimi i do dzisiaj spełnia te funkcje jako siedziba dużego nadleśnictwa. Przejściowo była miasteczkiem z zajazdem i komorą celną. Obie wojny przyniosły Szczebrze duże zniszczenia. Na polach wsi pod lasem Niemcy rozstrzelali w latach 1941 -1944 blisko 8000 Polaków, Żydów i jeńców radzieckich; jest to największe na ziemi suwalsko-augustowskiej miejsce straceń, uczczone pamiątkową płytą. Płynąc dalej kierujemy się za mostem w prawo do biegnącej wśród rozległych łąk i szuwarów dość głębokiej, krętej rzeczki o ciemnym kolorze wody. 6 km Most linii kolejowej, przy którym miejsce biwakowe. Przystanek PKP „Blizna" 100 m w lewo. Pod mostem głazy i kamienie. Za mostem z prawej ujście odpływu z Jeż. Długiego (Kalejty), które objęte jest ochroną ścisłą (zakaz wstępu). Przed nami most lokalnej drogi i leśniczówka, które oznaczają początek długiej wsi STRĘKOWIZNA, rozrzuconej po lewej stronie na rozległej polanie, wyciętej niegdyś w środku puszczy. Także i tu od 1665 r. istniała mała huta żelaza, założona przez rodzinę Strękowskich, stąd dzisiejsza nazwa wsi. Przez Strękowiznę płynie się i płynie, pokonując powoli ten niezbyt przecież długi odcinek, gdyż rzeka ciągle meandruje, miejscami zwężając się tak bardzo, że łatwiej odpychać się wiosłami o brzegi, niż normalnie nimi machać. Po drodze mijamy kilka lokalnych mostków i jaz łąkowy z 20 metrową przenoską. 10,0 km Przy końcu wsi po lewej ładne miejsce biwakowe przed lasem, niedaleko mostku drogi leśnej łączącej Przewieź z Nowinką (opłata u gospodarzy). Dobre miejsce na odpoczynek, gdyż Bliznę nie jest łatwo pokonać w jeden dzień. Przed nami najtrudniejszy i najpiękniejszy, w pełni puszczański odcinek szlaku. Za ostatnim mostkiem płyniemy korytarzem olbrzymich świerków, obserwując dookoła intensywną działalność bobrów. Drogę tarasuje nam mnóstwo zwalonych w poprzek rzeki pni, głównie największego przysmaku tych gryzoni, brzóz i olch oraz liczne tamy z cienkich gałęzi. Zmusza to do ciągłego przeciągania kajaka lub przenoszenia go. Momentami poziom wody w szerokim korycie o piaszczystym dnie jest tak niski, że brodząc po kostki musimy ciągnąć kajak za sobą i tylko wspaniałe otoczenie pozwala nam walczyć z uśmiechem dalej. 13,0 km Mostek drogowy i malowniczo położona z prawej strony polana śródleśna, tzw. Uroczysko Powstańce, przez którą prowadzi żółty szlak pieszy z Augustowa przez Danowskie do Bryzgla nad Jeż. Wigry. W kwietniu 1863 r. było tu obozowisko oddziału powstańczego pod dowództwem K. Ramotowskiego oraz kuźnia w której kuto kosy. Obecnie znajduje tu się obelisk i tablica poświecona powstańcom oraz miejsce miłego odpoczynku. Stąd czeka nas jeszcze 5 km podobnej drogi wśród gęstego lasu z często wąską strugą wody wśród przybrzeżnego sitowia. 17,5 km Most na drodze leśnej prowadzącej do osady puszczańskiej UPUSTEK, której zabudowania mijamy niebawem z prawej strony. 18,2 km Jeż. Blizno (l 30,3 m pow. 2,41 km2, dł. 5 km, szer. do 700 m, gł. do 26 m). Wysokie i suche brzegi tego jeziora z dużą ilością zatoczek i półwyspów pozwalają znaleźć wiele dogodnych miejsc biwakowych; kilka z nich tworzy przygotowane obozowiska. Z zatoczki ujściowej rzeki Blizny płyniemy w lewo wprost na jedno z nich. 18,7 km ATENY, wieś letniskowa ze sklepem spożywczym, położona przy szosie łączącej Nowinkę z Bryzgiem na pomocnym brzegu Jeż. Blizno, naprzeciw wypływu Blizny, gdzie możemy załatwić przewóz kajaków do oddalonego o 6 km stąd Bryzgla. Nazwa wsi nie pochodzi od starożytnych Aten, lecz od kupca żydowskiego Gerszona Ateńskiego, założyciela wsi. Jeżeli chcemy przedłużyć spływ, to płyniemy dalej jeziorem w prawo, kierując się na jego lewy brzeg, zostawiając zalesioną wyspę po prawej. 23,0 km DANOWSKIE, wieś leżąca nad wschodnim krańcem jeziora. Wyjście na brzeg w północnej zatoce, obok sklep spożywczy. Stąd do Bryzgla mamy przewóz na odległość 5 km. Bardzo wytrwali mogą spróbować jeszcze przedostać się na jeziora Blizienko (131,0 m pow. 0,39 km2, dł. l km, szer. do 500 m, gł. do 17,0 m) i Tobołowo (131,7 m pow. 0,87 km2, dł. 2,8 km, szer. do 500 m, gł. do 9,5 m), ale bez powodzi nie jest to łatwe przedsięwzięcie.Czagroda wiejska w dawnej rosji. Podaj hasło które pasuje do pytania „Czagroda wiejska w dawnej rosji”. Jeżeli nie znasz prawidłowej odpowiedzi na to pytanie, lub pytanie jest dla Ciebie za trudne, możesz wybrać inne pytanie z poniższej listy. Jako odpowiedź trzeba podać hasło (dokładnie jeden wyraz). Dzięki Twojej odpowiedzi na Władimir Putin. Foto: PAP/EPA REKLAMA Rosja znów nas atakuje! Przewodniczący Dumy Państwowej Wiaczesław Wołodin stwierdził, że obozy zagłady „nieprzypadkowo” zbudowano w Polsce. Polityk dodał, że zorganizowane przez Niemców obozy zagłady na ziemiach polskich było za cichą aprobatą naszych władz! Radio Sputnik niechęć Warszawiaków do świętowania „wyzwolenia” miasta przez Armię Czerwoną 17 stycznia opatrzyła tytułem, iż „Warszawa zrezygnowała ze świętowania 75. rocznicy zwycięstwa nad faszyzmem”. Rzecznik rosyjskiego MSZ Marija Zacharowa oświadczyła na swoim Facebooku, że „nie może zrozumieć, jak można obchodzić datę wybuchu wojny i praktycznie ignorować przy tym daty wyzwolenia”. Zdaniem Zacharowej „jednocześnie całkowicie wypaczane są przesłanki rozpoczęcia wojny i sytuacja przedwojenna i w tym tempie w Europie antyfaszyści znów będą musieli zejść do podziemia”. REKLAMA W telewizji Zwiezda, związanej z ministerstwem obrony Rosji, wypowiedział się na ten temat inny przedstawiciel Rady Federacji, Władimir Dżabarow: „Niech to, iż nie będą obchodzić (rocznicy) pozostanie na sumieniu tych ludzi, którzy w istocie plują na mogiły swych obywateli, którzy polegli w czasie wyzwalania Polski spod (okupacji) faszystowskich najeźdźców i na ludzi, którzy przynieśli im wolność i niepodległość” – oświadczył parlamentarzysta. Portal Regnum zaznacza w komentarzu, że w 1945 roku „właśnie Polacy, choć prosowieccy, pierwsi weszli do Warszawy. Potem razem z Armią Czerwoną szturmowali Berlin. Jednakże postsowiecka Polska woli o tym zapomnieć, wykreślając siebie samą z koalicji, która pokonała Niemcy”. Rosjanie świętują wyzwolenie Warszawy przez Armię Czerwoną Rosyjskie media przypominają, że w Moskwie data 17 stycznia zostanie uczczona jako 75. rocznica wyzwolenia Warszawy przez Armię Czerwoną. Tego dnia odbędzie się okolicznościowy pokaz fajerwerków wraz z salwami honorowymi. Pokaz ma odbyć się na Górze Pokłonnej, gdzie znajduje się muzeum Wielkiej Wojny Ojczyźnianej. We wtorek podczas obrad parlamentu przewodniczący Dumy Państwowej (niższej izby) Wiaczesław Wołodin skomentował niedawną uchwałę polskiego Sejmu dotyczącą wypowiedzi władz Rosji na temat II wojny światowej. „Zanim podejmie się decyzje oczerniające pamięć żołnierzy-wyzwolicieli II wojny światowej. Należałoby zapoznać się z oświadczeniem prezydenta USA Franklina Roosevelta” – oznajmił Wołodin. Zacytował następnie wypowiedź z kwietnia 1942 roku, w której Roosevelt podkreślił, iż „wojska rosyjskie zniszczyły i nadal niszczą więcej sił, samolotów, czołgów i armat naszego wspólnego nieprzyjaciela niż wszystkie inne państwa razem wzięte”. Wołodin powiedział także że łączne nakłady ZSRR w okresie polskiej kampanii wyniosły 26,7 mld rubli, co według obecnego kursu stanowi ponad 5 bln rubli (81,4 mld USD). Szef Dumy podkreślił, że komisje parlamentu powinny zająć się – również na forach międzynarodowych – kwestią obrony pamięci historycznej. „Tylko słabi i kłamliwi politycy nie mogą pogodzić się z rolą Związku Radzieckiego w zwycięstwie nad brunatną dżumą” – oznajmił. Jak dodał, owi politycy „próbują narzucić światu fałszywą wizję wydarzeń tamtych czasów”. Co więcej dodaje on, że „inni tchórzliwie milczą i przy ich milczącej zgodzie neonaziści niszczą groby naszych żołnierzy”. Rosjanie zarzucają nam cichą aprobatę przy powstawaniu obozów zagłady! Wołodin stwierdził też, że zorganizowaniu przez nazistów obozów zagłady na ziemiach polskich podczas II wojny światowej Polacy wcale nie byli przeciwni. „Sprzyjała przedwojenna atmosfera w Polsce i stanowisko władz tego kraju. Podsycały one nastroje antysemickie w społeczeństwie i przygotowały grunt dla dalszego ludobójstwa i Holokaustu”. Zaapelował następnie, by „zażądać od obecnych władz Polski przeprosin za to, co wydarzyło się na terytorium Polski w latach przedwojennych. Oraz za to, co dzieje się teraz. Dodał, że przeprosiny ze strony Polski byłyby słusznym i uczciwym krokiem wobec narodu żydowskiego i narodów słowiańskich.” Polski sejm odpowiedział na Rosyjskie kłamstwa W zeszłym tygodniu Sejm przyjął uchwałę, w której potępił „prowokacyjne i niezgodne z prawdą wypowiedzi przedstawicieli najwyższych władz Federacji Rosyjskiej. Które próbują obciążać Polskę odpowiedzialnością za wybuch II wojny światowej”. „Sejm Rzeczypospolitej Polskiej przypomina, że do wybuchu II wojny światowej doprowadziły dwa ówczesne mocarstwa totalitarne: hitlerowskie Niemcy i stalinowski Związek Sowiecki”. „Nie kwestionuje się, że narody Związku Sowieckiego poniosły ofiary w walce z III Rzeszą. Niestety nie przyniosło to państwom Europy Środkowo-Wschodniej niepodległości i suwerenności, a ich mieszkańcom – poszanowania praw człowieka” – wskazano w uchwale Sejmu. Źródło: PAP/ REKLAMA 2. Zapoznaj się z tematem lekcji w podręczniku na stronach 82 - 86 3. Z lekcji zapamiętaj o jakie terytoria rywalizowała Rzeczpospolita z Rosją w XVI i XVII wieku, czym była dymitriada i jakie miała skutki, do czego doprowadził konflikt polsko - rosyjski. 4. Przepisz do zeszytu i zapamiętaj • Stefan Batory (1576 – 1586) Anna Piątkowska Psychologowie nazywają samotność epidemią XXI wieku. Chorobą, która zabija, nie w przenośni, a realnie. Epidemia, z którą zmagamy się w ostatnich miesiącach, jak w soczewce skupia w sobie tę pierwszą. Zamknięci w mieszkaniach, odizolowani od przyjaciół i sąsiadów czekamy na lepsze czasy. Obok nas mieszkają ludzie, którzy takie życie wiodą od dawna. Seniorzy. "Pociesza się, że miała dobre życie. Wspólnie z mężem prowadziła gospodarstwo rolne i wychowała syna na porządnego człowieka. A jednak ani jeden, ani drugi jej nie pomogą - obaj zmarli. Syn trzy lata temu. Mimo to pani Maria nie narzeka na swój los, stara się być wesoła i uśmiechnięta, mało tego - mimo swojego wieku, a ma już 84 lata, lubi jeździć na rowerze, szczególnie odkąd lekarz przekonał ją, że to dobrze wpływa na jej krążenie. Od wybuchu epidemii prawie nie wychodzi z domu. Czasami tylko przejdzie się wokół domu i do obwoźnego sklepu, który kilka razy w tygodniu przyjeżdża do jej wsi. Jeszcze przyjeżdża, ale jak długo kierowca będzie chciał nadal to robić? - Co zrobię, gdy przestanie? Nie wiem, mówi kobieta. W domu dużo czyta (od darczyńców Szlachetnej Paczki dostała w ubiegłym roku mnóstwo książek), czasem włącza radio lub telewizor, żeby sprawdzić najnowsze wiadomości. Boi się." Epidemia większa niż koronawirus Prof. Zbigniew Nęcki, psycholog społeczny mówi o samotności w dwóch znaczeniach: samotności emocjonalnej, subiektywnym poczucia bycia osobą bez więzi i samotności społecznej, gdy mamy do czynienia z rzeczywistym brak bezpośrednich kontaktów. W tym pierwszym przypadku osoba samotna może nawet mieć dużo kontaktów, ale nie spełniają one warunku bliskości. Psycholog zwraca uwagę także na bardzo współczesne zjawisko samotności w tłumie opisanej pół wieku temu przez Dawida Riesmana w książce„Samotny tłum”. W globalnej wiosce, w której każdy jest w zasięgu (telefonicznego kontaktu, kliknięcia, wiecznie zielonego punktu na komunikatorach), coraz więcej osób czuje się obcych, samotnych, odizolowanych. Według badań psychologów Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego samotność najbardziej doskwiera nam w trzech momentach życia: między 25 a 30 rokiem życia, około 55 roku życia i po 85 urodzinach. Młodzi ludzie przeżywają samotność związaną z koniecznością dokonania ważnych życiowych wyborów, kolejny moment dotkliwego osamotnienia to okres weryfikacji planów życiowych z tym, co udało się osiągnąć, tzw. kryzys wieku średniego. Ten ostatni przypadek wiąże się z coraz poważniejszymi problemami zdrowotnymi i finansowymi, a także samotnością związaną ze śmiercią współmałżonka czy najbliższych osób. W dalszej części tekstu dowiesz się jak samotność wpływa na ludzką psychikę i jak dużym obciążeniem jest dla seniorów. Pozostało jeszcze 83% chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp. Zaloguj się Zaloguj się, by czytać artykuł w całości Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 2,46 zł dziennie. Strony w kategorii „Władcy Rosji”. Poniżej wyświetlono 10 spośród wszystkich 10 stron tej kategorii. Władcy Rosji. Rozproszone promienie zachodzącego słońca osuszały nasze mokre od deszczu twarze. Przed chwilą doświadczyliśmy nawałnicy, która tak szybko nas opuściła jak przyszła. Nie mokre ciuchy były jednak najgorsze. Jesteśmy w czarnej dupie – oznajmił ze stoickim spokojem Michał. W istocie miał sporo racji. Droga na Bakczysaraj, która zgodnie z przebiegiem na mapie miała nas doprowadzić do miasta, postanowiła pokazać nam środkowy palec i zakończyć bieg po środku niczego. Tabliczka z groźnym napisem „Sanitarnaja Zona”, szlaban i stojąca przy nim blaszana budka nie wróżyły nic dobrego. Wszelkie wątpliwości rozwiał cieć, który wyskoczył do nas z budki. Jego jedyną funkcją było chyba informowanie zbłądzonych podróżników o zakazie przejazdu na tym pustkowiu. Po kilku minutach sympatycznej rozmowy dowiedzieliśmy się, że możemy ominąć zamknięty obszar jakimiś ledwo wyjeżdżonymi szutrówkami przez góry. „Oo, tam po prawej!” – wskazał zamaszystym ruchem bliżej nieokreślony kierunek. – „Nie dalej jak 5 kilometrów i dojedziecie do asfaltu, a stamtąd już prosto do celu!” Kierunek Bakczysaraj – na skróty, prowadząc rower przez góry Jakby nie patrzeć, w dalszą drogę wyruszymy jutro. Teraz odbijamy od asfaltu, przekraczamy płytki bród i rozbijamy namiot na idealnie nadającej się do tego polance. Na naszej książkowej mapie Krymu niby dalsza droga jest (oznaczona jako cienka, przerywana linia). Niestety to nie były jeszcze czasy smartfonów i precyzyjnych nawigacji offline – taka informacja musi nam wystarczyć 🙂 Gdy już leżymy w śpiworach, obok namiotu z warkotem przejeżdża Zaporożec. Jeszcze długo słyszymy hałaśliwy silnik w oddali, świadczący o mozolnej wspinaczce pod górę. Skoro on dał radę to i nam się uda. Mimo przeciwności losu warto było przejechać tą ślepą odnogą. A to już następny dzień – wymuszony trekking przez góry z objuczonymi roweremi 🙂 fot. Michał Zaręba Co zostało po dawnej stolicy Chanatu Krymskiego? A cały ten wysiłek, by dotrzeć do miasteczka Bakczysaraj. Orientalna nazwa mimowolnie zatrzymuje wzrok na mapie na dłużej, jednak my nie trafiamy tu z przypadku. Bakczysaraj to historyczna stolica Chanatu Krymskiego, państwa zajmującego tereny basenu morza Azowskiego i większość półwyspu Krymskiego. Ciekawostka – od północy Chanat Krymski graniczył z Polską! Choć akurat ten fakt nie był związany z pojawieniem się Tatarów na polskiej ziemi (jeśli chcesz się dowiedzieć więcej na ten temat – kliknij tu 🙂 ). W każdym razie państwo przestało istnieć w XVIII wieku, a 30-tysięczny Bakczysaraj otrzymał w spuściźnie niewielki muzułmański kompleks pałacowy wraz z najważniejszym na Krymie meczetem Chan – Dżami. W okolicy znajdziemy także wydrążony w skale Monastyr Uspeński z VIII wieku oraz kilka skalnych miast, obecnie nie zamieszkiwanych. Mimo zabytków takiej klasy, w skromnym miasteczku nie czuć już reprezentatywnego charakteru byłej stolicy tatarskiej potęgi. W mieszkalnej części miasta toczy się spokojne życie, na głównym placu, pod pomnikiem Lenina spotyka się młodzież. Po ulicach porusza się zabytkowa radziecka motoryzacja w aż przesadnej ilości. A pomyśleć, że w Bakczysaraju stało kiedyś 30 meczetów! Czasy radzieckie zrobiły swoje… choć z drugiej strony nie wyobrażam sobie codziennie kilkukrotnego, przejmującego wycia muezinów z tak wielu minaretów 😉 Nietypowa zabudowa wielorodzinna w tej części miasta przypomina o orientalnej historii. Na końcu drogi dostępnej dla samochodów znajduje się parking. Można tu skosztować dań tatarskiej kuchni (która jest praktycznie tożsama z krymską) oraz przejechać się takim oto pojazdem, który dowozi leniwych turystów do położonych wyżej skalnych miast 😉 Monastyr Uspeński, czyli Zaśnięcia Matki Bożej. Do zwiedzania udostępniona jest tylko niewielka część całego klasztornego kompleksu, który funkcjonuje do dzisiaj. Do wewnątrz wchodzimy tylko w długich spodniach. Inaczej będziemy mieli do czynienia z postawnym popem, którym siedzi przed wejściem na krzesełku i bez ogródek zawraca niestosujących się do regulaminu 😉 Czufut-Kale – skalna twierdza Trudno dostępne tereny i skalne płaskowyże sprzyjały powstawaniu osad na szczytach stołowych wzgórz. W okolicy znajduje się kilka skalnych miast – najpopularniejsze jest Czufut-Kale, którego powstanie szacuje się na VI wiek. W litych skałach wydrążono kilkadziesiąt pomieszczeń, na szczycie zbudowano świątynię i zagrody dla bydła. Z każdej strony osadę otaczają urwiska, dochodzące do 30 metrów. Od XV wieku, po utworzeniu Chanatu Krymskiego, właśnie tutaj znajdowała się stolica państwa. Choć dość szybko funkcję tą przejął oddalony o 3 kilometry Bakczysaraj, skalne miasto było zamieszkałe do początków XIX wieku. Będąc na rowerach niestety nie byliśmy w stanie odwiedzić wszystkich skalnych osad rozsianych po tutejszych wzgórzach, które zapowiadały się równie obiecująco jak Czufut-Kale. W drodze do atrakcji spotykamy sympatyczną parkę Polaków, którzy przylecieli do Symferopola samolotem i robią sobie codzienne wypady po dalszej okolicy. Wymieniamy uwagi odnośnie odwiedzonych miejsc i wypijamy wspólnie piekielnie gorące piwo „Krym” 😉 Tuż przed wejściem do skalnego miasta. Zwraca uwagę ulokowanie budynków na szczycie pionowego płaskowyżu, co zapewniało naturalną barierę dla najeźdźcy. Główny trakt przez serce kompleksu. Chcielibyście mieć taki widok z okna? 🙂 Bakczysaraj – krymskie miasto inne niż wszystkie Z pewnością Bakczysaraj to jedno z bardziej popularnych miejsc na Krymie – nie będziecie oryginalni przyjeżdżając tu. Aczkolwiek nie należy się tym zbytnio przejmować – turystów nie ma tylu, co pod wieżą Eiffela w Paryżu, a okolica zasługuje na penetrację. Co nietypowe, w starej części miasta praktycznie nie znajdziemy pamiątek radzieckiej historii – być może władze miasta starają się, aby zachować pierwotny klimat tego miejsca. Dzięki temu podchodząc w kierunku skalnego miasta po betonowym trotuarze możemy bez skrępowania kontemplować burzliwą historię tego regionu i przenieść się w wyobraźni kilka wieków wstecz. Zobacz także: Wyspy Kanaryjskie autostopem! Tramwajem przez bagno w Odessie Krym – półwysep Tarchankut – gdzie step spotyka się z morzem . 167 637 6 561 265 533 505 770