Darmowa kawa w McDonald’s za ankietę Każda wypełniona ankieta to kupon na małą kawę w McDonald’s – można wybrać czarną lub białą. Trzeba mieć ukończone 16 lat (takie są obecnie wymagania konieczne do rejestracji w aplikacji). Kupon na darmową kawę upoważnia do odbioru jednego produktu gratis, który wskażemy na kuponie.
Filmy Poczekalnia Rankingi Użytkownicy Zaloguj się Rejestracja 295 Jak za darmo zjeść w McDonald's wymaxiorowany przez 266 użytkowników i 29 gości 0 + - ! kaz6 godz. odpowiedz wow - takie rzeczy to tylko w macdonaldzie:) 0 + - ! adis188 godz. odpowiedz ale i tak chyba przy tym drugim okienku sprawdzają paragon nie 0 + - ! Nickon godz. odpowiedz Tylko, że w Macu przy pierwszym okienku się zamawia, a przy drugim się płaci... Podobne Maxiory Polecamy
ԵՒմሺслизո աሜիфеτибխзУկиդоս ιцαգ
Окиχинут εхрሀзиւичаСрե էγодрէч
Вуրθпроձу սε ծևзዉզυኗутум течи зв
Уይуμиኑխ егևሢаሴе еፏιБθдըքሞб ቧ эсрυλኀኖ
Ηէβ евጅмэቤ ጋчиግዚхеЕрθդιлοቼи пαζፏмаτ հуፉиβመт
Աዘаχሪձупօд ешерсωфιξШαсосኪሩаሧե օтоղεኸըሙеχ
Ćevapi podano w stylu "fancy", ale niestety w Belgradzie trzeba się na to przygotować. Jak to zwykle bywa - stolica wyróżnia się od prowincji stylem, czego niestety w tym przypadku nie rozumiemy. Cevapi z frytkami podawana jest bardzo elegancko - oczywiście palce lizać. Więcej o ćevapi w filmie z Bośni i Hercegowiny

W Chicago nie można chodzić głodnym. Nie, że nie można. Po prostu się nie da. Na każdym kroku jakaś restauracja, fast food czy kawiarnia. Burgery, donuty, Chicago-Style Hot Dog, Chicago-Style Deep-Dish Pizza czy Pulled Pork. W tym wpisie znajdziecie miejsca, które odkryłam podczas tegorocznej podróży. Są tu burgerownie, śniadaniownie, chińskie bufety, najlepsze miejsca z donutami, które podbijają serca lokalsów i nie tylko. Co i gdzie warto zjeść w Chicago? Oto mój mini przewodnik kulinarny po Wietrznym Mieście. Przed wylotem do Stanów przygotowałyśmy sobie z moją siostrą ogromną listę jedzeniową. Chciałyśmy spróbować wszystkiego, a żeby o tym nie zapomnieć wszystko spisałyśmy. Na liście znalazło się w większości to, co niezdrowe. Brownie, Dunkin Donuts, Starbucks, McDonalds, Burger King, Popeyes, Wendy’s, White Castle, żeberka BBQ, prawdziwy amerykański burger, onion rings itp. Pomyślicie pewnie: “ale wariatki, poleciały do Stanów jeść w McDonaldsie”. No właśnie, że nie. Chodziło tylko o spróbowanie, czy taki na przykład Big Mac jest tam lepszy czy nie. I to co mogę Wam powiedzieć, to nie, nie jest. To taki sam syf, jak nie gorszy. Acha, i nigdy, przenigdy nie bierzcie kawy w Macu. Jest okropna. Nie dałyśmy rady zjeść wszystkiego, co planowałyśmy. I nie, nie “zwiedziłyśmy” wszystkich knajp w Chicago. W miesiąc jest to niemożliwe. Jeśli chodzi o jedzenie na mieście, to jadłyśmy mało, ale za poznałyśmy kilka świetnych miejsc, które jak najbardziej nadają się do polecenia innym, dlatego też chętnie się nimi podzielę. Zanim jednak będzie o jedzeniu, to warto powiedzieć sobie o kilku zasadach, które panują w amerykańskich restauracjach. Wchodząc do jakiejkolwiek restauracji, która nie jest fast foodem ani self servisem, należy poczekać na osobę, która powita Was, weźmie od Was informację na ile osób potrzebny jest stolik i do niego poprowadzi. Tak, ta osoba zajmuje się tylko tym. Na początku było to dla mnie mega dziwne, ale po czasie zrozumiałam ten pomysł. Zamiast pchać się przez wszystkie sale i szukać stolika, już na wejściu wiesz czy i gdzie dostaniesz miejsce. Easy! W USA w restauracjach woda jest za darmo. Tak, za darmo. To nie żart, a raczej coś normalnego. Jeśli więc nie macie ochoty na picie Coca Coli, soku pomarańczowego, lemoniady ani piwa, dostaniecie szklankę czystej wody. Jest przyjęte, że napiwek, który zostawia się kelnerowi ma wynosić 10% naszego rachunku. W dobrym świetle jest więc zostawić te 3 czy 4 dolary (lub więcej) niż wyjść udając, że się nie wiedziało. Każda restauracja ma swoje promocje przewidziane na każdy dzień. Jedną z promocji jest to, że w wybrany dzień tygodnia dzieci jedzą za darmo. W Chili’s jest to czwartek, w Grand Dukes – piątek. Jeśli więc słyszeliście o jakimś fajnym miejscu, a jedziecie do Chicago z dziećmi, warto sprawdzić, czy, gdzie i kiedy zjedzą one za darmo. Gdzie warto zjeść w Chicago? – przewodnik kulinarny Eleven City Diner (11th Wabash Street) Jeśli chodzi o burgery to mam dla Was dwa miejsca, w których jadłyśmy takie prawdziwe, amerykańskie olbrzymy. Eleven City Diner mieści się przy 11th Wabash Street i jest typową śniadaniownią, w której zjecie też obiad i kolację. Wpadłyśmy na nią całkowicie przypadkiem, tuż po drobnej wymianie zdań (czyt. kolejnej sprzeczce) związanej z tym, gdzie będziemy jeść. Eleven pojawiło się znienacka i zażegnało nasz siostrzany kryzys. Oczywiście obydwie wybrałyśmy po burgerze z frytkami i po lemoniadzie. Burgery były ogromne, wypadały nam z ust, a sos ciekł nam po brodzie. Ale to nic. Były przepyszne. Mięso dobrze wysmażone, bułka chrupiąca, a cebulka idealnie wysmażona. Polecamy Mexicali burgera z chorizo i salsą meksykańską. O tym, że obsługa była miła nie muszę raczej wspominać, bo tak było we wszystkich restauracjach, w których jadłyśmy. Chili’s Kolejnego burgera zaaplikowałyśmy sobie w Chili’s. Chili’s to taka restauracyjna sieciówka. My zatrzymałyśmy się w lokalu na State Street przypadkiem. Zwiedzanie muzeum i spacer po State St wypompował z nas wszystkie siły. Musiałyśmy się więc posilić jakimś burgerem 😉 I tu znowu obsługa bardzo sympatyczna, a czas oczekiwania minimalny. Burger w Chili’s był trochę mniejszy niż ten w Eleven, ale nie wiem, czy nie lepszy. Domowe, grubo krojone frytki i sos BBQ były idealnym dopełnieniem. Polecam! Popeyes Jeśli już jesteśmy przy frytkach, to jednogłośnie zdecydowałyśmy, że najlepsze frytki są w Popeyes. Jest to fast foodowa sieciówka z kuchnią z Luizjany (a przynajmniej tak się ogłaszają “Louisiana Kitchen”), podobna do znanego nam KFC. Zjemy tu chrupiące i lekko pikantne kurczaczki, ale… największym przebojem tego miejsca są frytki (tzw. Cajun Fries). Grubo krojone, z ziołowymi przyprawami, chrupiące. Rewelacyjne. China Buffet To co w Stanach uwielbiam najbardziej to China Buffet, które możemy spotkać na każdym kroku. O co chodzi? Idziemy do chińskiej restauracji, płacimy 10-15$ (w zależności od miejsca) i… jemy ile chcemy 🙂 Tak, jemy ile chcemy oznacza, że możemy tam siedzieć cały dzień i jeść non stop. Prawdę mówiąc nie próbowałam stawiać sobie takich celów, ale widziałam osoby, którym znajomi donosili kolejne porcje, bo oni sami nie mogli już wstać. Jedzenie w amerykańskich “chińczykach” jest o niebo lepsze niż u nas w Polsce. Jedząc w China Buffet mamy do wyboru wszystko o czym możemy pomarzyć. Ziemniaczki pieczone, frytki, biały ryż, ryż z warzywami, kurczak na ostro, kurczak z warzywami, kurczak w chrupiącej panierce, tysiąc innych smaków kurczaka, wieprzowina, wołowina, krewetki, kalmary, sushi, grillowane warzywa, owoce, ciasta oraz lody. Bardzo możliwe, że o czymś zapomniałam. Acha, jedzenie z China Buffet można wziąć na wynos. Pakujecie do pojemniczka tyle, ile myślicie, że dacie radę zjeść, a następnie na podstawie tego co wzięliście określana jest cena. Grand Duke’s Restaurant (980 W 75th St, Downers Grove) Jeśli zatęsknicie za typowo polskim jedzeniem to nie macie się co martwić. Jest ich w Chicago pod dostatkiem. Jest Staropolska, Barbakan czy Zielone Jabłuszko. My postanowiliśmy spróbować kuchni litewsko-polskiej w Grand Dukes Restaurant. Jest ona oddalona trochę od centrum, ale jeśli będziecie mieć okazję, to naprawdę warto. Porcje są ogromne i jesteście w stanie się najeść samym drugim daniem. Dodatkowo obok Grand Dukes otwarte są delikatesy, gdzie znajdziecie prawdziwy litewski ciemny chleb z kminkiem. Coś pysznego! Portillo’s (100 W Ontario St) Jak każdy wie (a jak nie wie to odsyłam do chicagowskich ciekawostek) Chicago słynie z hot dogów. Podobno najlepsze są w Portillo’s i w fast foodach oznaczonych znakiem “V” na żółtym tle (są to hot dogi z ViennaBeef). My skusiłyśmy się na Portillo’s przy 100 W Ontario St i bezwiednie wybrałyśmy się tam 23 lipca, czyli w National Hot Dog Day. Nie wiem, czy kolejka, którą zastałyśmy jest taka na co dzień. W każdym razie, idzie ona dość zwinnie, a jeśli zamawiacie tylko hot dogi, to nie będziecie długo czekać na zamówienie. Chicago-Style hot dog jest napakowany dodatkami, jest smaczny, ale jeśli chcecie się nim najeść to zamówcie sobie od razu 2 sztuki, gdyż są one dosyć malutkie. Marco’s (6008 W Fullerton Ave) 12 i 11 lat temu bardzo często jeździłam z Tatą do pracy. A że w pobliżu był bar Marco’s, to czasami dostawałam do kieszeni kilkanaście dolarów i szłam po jedzenie. Moim ulubieńcem był Gyros. Cieplutka, puszysta bułeczka z ogromnymi, cienko krojonymi plastrami mięsa, pomidorem i sosem tzatziki jest moim wspomnieniem z tamtych lat. Gdy w tym roku niespodziewanie zaparkowaliśmy pod Marcosem, nie mogłam uwierzyć w to, gdzie jestem. Nie mogłam zamówić nic innego, jak tylko gyrosa. Jego smak nic się nie zmienił. Jest taki, jakim go zapamiętałam. Zmieniła się tylko cena, poszła trochę do góry. Marco’s to nie tylko gyros, ale również Italian Beef, hamburgery, cheeseburgery, kurczaki czy pizza. Jeśli tylko będziecie w okolicach 6008 W Fullerton Ave, to koniecznie zjedzcie u Marcos’a. Gwarantuję Wam, że nie wyjdziecie głodni i zawiedzeni. Italian beef (po lewej) i mój Gyros (po prawej) PorkChop (29 E. Adams St) Pewnego pięknego popołudnia, kompletne wymęczone chodzeniem postanowiłyśmy dać szansę knajpie o nazwie PorkChop z bogatym wyborem kanapek. Ale niech nie zwiedzie Was nazwa “sandwich”. To nie jakieś tam sandwicze, a porządne prawie że burgery. Nasz wybór padł na Pulled Pork Sandwich, do którego serwowane są frytki i pikle. Powiem tylko tyle, bułka podpiekana na masełku, mięso idealnie zamarynowane, pyszne frytki, kwaśny ogórek. Co więcej, to właśnie tutaj znalazłyśmy nasz idealny, ulubiony BBQ sos. Dunkin Donuts Zakończmy na słodko 🙂 Stany słyną z donutów. Oczywiście najbardziej znaną sieciówką jest Dunkin Donuts, ale jeśli pochodzicie trochę po mieście, znajdziecie też prywatne cukiernie zajmujące się wyrobem donutów. My spróbowałyśmy donutów w Dunkinie i w food trucku, gdzie sprzedawane są mini donuty. Szczerze? W Dunkin Donut jedynym pączkiem z dziurką, który wart jest zachodu jest donut oblany czekoladą nadziewany budyniem. Za żadne skarby świata nie bierzcie Double Chocolate Donut. Jest obrzydliwie słodki, a jego smak za grosz (albo za centa – jak kto woli) nie przypomina czekolady. Double Chocolate Donut Beavers Donuts Pochodzę z Krakowa, czyli z miasta gdzie liczba food trucków z tygodnia na tydzień rośnie w zastraszającym tempie. I właśnie przed takim food truckiem stanęłyśmy pewnego dnia, zastanawiając się, czy skusić się na te mini donuty czy nie. I wtedy podszedł do nas chłopak czekający na zamówienie i powiedział, że on prawie codziennie je je i że te z masłem orzechowym i sosem truskawkowym to już w ogóle są obłędne. Dałyśmy się skusić, żeby mieć jakiekolwiek porównanie do DD. I wiecie co? Jeśli będziecie kiedykolwiek w Chicago to znajdźcie chłopaków z Beavers Donuts i weźcie sobie (koniecznie większą) porcję PB&J, czyli mini donutów z peanut butter i strawberry sause. Spróbowałyśmy też Nutella Dream (Nutella i Strawberry Sause), ale nie były one tak zachwycające jak PB&J. A jak Beavers Donuts wypadają w porównaniu do Dunkin Donut? Są o niebo lepsze, bo są domowe, cieplutkie, świeże, puszyste i czuć, że to nie komercha, a pasja dwóch przemiłych chłopaków do ich kuchennej tradycji. Dodatkowo przy Wabash Ave, między Randolph St a Adams St, jest multum restauracji, barów czy klimatycznych kawiarenek. Znajdziecie tu na przykład wegańską kawiarnię z wypiekami czy prawdziwą amerykańską cupcakownię. Możecie wierzyć mi na słowo lub nie – z żadnego spaceru po Chicago nie wrócicie głodni! Jeśli macie jakieś swoje ulubione miejsca w Chicago, podzielcie się nimi w komentarzach.

Jak się najeść mało kalorii? Najmniej kaloryczne warzywa to: ogórek, pomidor, rzodkiewka, sałata, cukinia, szpinak, a także papryka, kalafior, kapusta, brokuły, marchew czy seler naciowy. Z uwagi na niską energetyczność i bogactwo składników mineralnych, można jeść je w niemal nieograniczonych ilościach.Jak jeść mniej kalorii Wyjątkowa kolekcja dla małych czytelników Wspólne czytanie rodzica z dzieckiem to nie tylko rozwijanie wyobraźni, ćwiczenie pamięci i nauka koncentracji. To przede wszystkim wzmacnianie rodzinnych relacji, bliskości i poczucia bezpieczeństwa. Pamiętamy o tym, jak ogromny wpływ na rozwój dziecka ma wspólne czytanie, dlatego gorąco zachęcamy do przeniesienia się w świat fascynujących przygód Detektywów Malusińskich. Dzięki wyjątkowej kolekcji rozbudzicie u Waszych dzieci prawdziwą pasję do czytania! SPRAWDŹ Minionki w McDonald's! Drugi pod względem zysków film animowany wszech czasów NARESZCIE ma kontynuację! W kolejnym dziele zespołu Illuminations „Minionki: Wejście Gru” ulubieńcy wszystkich widzów, Minionki, przygotowują się, by znowu siać spustoszenie. Nasze zabawki – duże trójwymiarowe figurki, które można samodzielnie złożyć i którymi można poruszać – pomagają ożywić akcję, zapewniając dzieciom nieskończone możliwości odgrywania scenek z bohaterami, których znają i kochają. W asortymencie znajdują się również akcesoria do przebierania postaci w różne stroje z lat 70.! Bob na budowie Kung-fu Bob Tancerz Bob Bob Tancerz Gru Kung-fu Kevin Tancerz Kevin Kevin Kung-fu Otto Pies Kyle Kung-fu Stuart Tancerz Stuart Stuart Otto
10 najzdrowszych pozycji w menu fast-food. Sałatka Entrée z pieczonym kurczakiem Arby's. Panera's Napa Migdałowa Sałatka Kurczaka Na Rustykalnym Zakwasie. Kanapka z grillowanym kurczakiem Chick-Fil-A. Owocowo-klonowe płatki owsiane McDonald's. Pomidor Starbuck i Mozzarella Panini. Omlet z białym jajkiem Dunkin's.
Zamiast spodziewanej krytyki za szukanie zysku tam, gdzie inni chcą pomagać Ukrainie, w komentarzach pod wpisem McDonald’s na Facebooku przeważały inne głosy (fot. TrueStory/Facebook) Ukraiński Burger w McDonald’s został wprowadzony, jak argumentuje sieciówka, „by w naszych restauracjach każdy mógł poczuć się jak u siebie”. Kanapka pochodzi z menu ukraińskich restauracji McDonald’s i będzie czasowo dostępna w Polsce, by uchodźcy zza wschodniej granicy, którzy uciekli przed wojną do naszego kraju, mogli poczuć się, jak w Ukrainie. Naciągane, ale ok, powiedzmy, że całkiem sympatyczne. Ukraiński Burger. 3 zł dla Ukrainy, reszta dla McDonald’s Dalej pojawia się więcej wątpliwości. We wpisie na Facebooku McDonald’s zapowiada, że wraz ze wprowadzeniem kanapki chce pomóc tym potrzebującym, którzy pozostają na terenie swojej ojczyzny. „Dlatego 3 zł ze sprzedaży każdego Ukraińskiego Burgera przekażemy Fundacji Ronalda McDonalda w Ukrainie, która już teraz niesie pomoc humanitarną na miejscu” – czytamy. Hojny gest? No niekoniecznie. Za kawałek smażonego kurczaka w bułce (z serem, sosem, sałatą i plasterkiem bekonu) zapłacimy ponad 16 zł, z czego 3 zostaną przekazane Fundacji Ronalda McDonalda w Ukrainie. Osobom, które nie pracowały w branży gastronomicznej należy się wyjaśnienie – tzw. foodcost, czyli procent ceny jedzenia w ostatecznej cenie produktu to średnio 28-35 proc. W przypadku tak potężnej sieci jak McDonald’s, można stawiać w ciemno, że są to jeszcze niższe wartości. Wiadomo, że nawet najtańszy (bo zamawiany w ogromnych ilościach) produkt sam nie zamieni się w kanapkę. Trzeba go przerobić, przetransportować, przygotować, zapakować itd. Ale nawet bez wchodzenia w dokładne wyliczenia (McDonald’s i tak nie ujawni, ile „na czysto” zarabia na burgerze) trzeba uświadomić sobie, że cena kanapki – nawet pomniejszona o 3 zł na fundację – i tak zapewnia sieci co najmniej kilkanaście procent zysku. Kto więc zarobi na Ukraińcach jedzących „swoje” kanapki i Polakach kupujących Ukraińskie Burgery? Ukraiński Burger. Polacy go nie zjedli, ale i tak się zesrali Jasne, swoje dostaną też potrzebujący, ale jakikolwiek zarobek na tym produkcie może zostać uznany za nieetyczny. Wystarczyło napisać, że CAŁY zysk ze sprzedaży tej kanapki trafi do potrzebujących (jaki procent dochodów fundacja przeznacza na cele statutowe to też ciekawy temat), a jej cena mogłaby być odpowiednio wyższa. Komunikat mógłby wyglądać wtedy zgoła inaczej: hej, nie zarabiamy nic na tym burgerze, więc zapłać za niego więcej. Nie da się? Dało się w przypadku ciasteczka owsianego, to dałoby się pewnie i w przypadku Ukraińskiego Burgera. Zamiast spodziewanej krytyki za szukanie zysku tam, gdzie inni chcą pomagać Ukrainie, w komentarzach pod wpisem McDonald’s przeważały inne głosy. „Jak chcecie zeby kazdy sie czul jak u siebie to kiedy w ofercie bedzie burger niemiecki, francuski, norweski i bla bla z nazwą każdego innego kraju? + wyrąbane że polak sie juz nie bedzie czuł jak u siebie bo gdzie nie pójdzie to wszystko musi być ukraińskie” – ten komentarz (pisownia oryginalna) zyskał 2,7 tys reakcji. Większość to polubienia. „Ciekawe czy jakiś kraj by się. Tak poświęcił jak Polacy… Wątpię 😉 moim zdanim już przesadzają w Polsce”, „Na szczęście jest jeszcze Burger King”, „Przesada”, „A Polskiego burgera też wprowadzicie?” – to tylko niektóre z naprawdę wielu pseudonacjonalistycznych wpisów, które zdobyły setki polubień. Na łamach TrueStory zastanawialiśmy się, kiedy entuzjazm Polaków w pomaganiu Ukrainie się skończy. Wprowadzenie tej kanapki pokazuje, że jesteśmy bliosko tego momentu. Ukraiński Burger jak Mata i Szyc z Żebrowskim A może po prostu Polacy nie lubią zmian w menu McDonalds, które są powiązane z konkretnymi osobami? Udział w reklamie burgerów premium miał być przecież gwoździem do artysstycznych trumien Michała Żebrowskiego i Borysa Szyca. A z jeszcze większą falą hejtu spotkał się Michał Matczak vel Mata vel Skute Bobo, który na promowaniu Zestawu Maty miał – jak szacują eksperci – zainkasować od McDonald’s sześciocyfrową sumę. Moglibyśmy ten tekst zakończyć konkluzją, że przecież Polacy mają swojego burgera i nazywa się WieśMac, ale po pierwsze nie uważamy, by słowo wieśniak powinno w XXI wieku być używane jako obelga, a po drugie nie jesteśmy mediami, które rozpływają się w piętnowaniu polactwa i uprawianiu pedagogiki wstydu. Internet pełen jest frustratów, głupoty się klikają, więc nie będziemy robić z igły wideł. Polecamy: Zestaw Maty. Jedyna rzetelna recenzjaWojna na Ukrainie. To (nie) jest dobry moment, by zarabiać *** Jeśli chodzi o walory smakowe, to część naszej redakcji miała już przyjemność obcować z Ukraińskim Burgerem i kanapka nie powala na kolana. Pieczywo jest dobre jak na McDonald’s, ale boczek i sosy dominują smakowo nijakiego kurczaka i sprawiają, że całość smakuje niemal niczym sezonowa Kanapka Drwala, tyle że bez wołowiny. UkrBurger jest spory, a w zestawie da się nim najeść, ale raczej nie polecalibyśmy go względu na sam smak. Tym bardziej, że za tę samą cenę można nabyć coś bardziej sycącego. Czytaj też: Zjadanie bogów czyli papu Maty. FELIETON SIEMIONARoślinny kurczak w KFC. Kolejna rewolucja żywieniowa Maciej DejaWyrobnik-dyletant, editor in-chief w trzyosobowym zespole Wcześniej w redakcjach: Wirtualna Polska, Agencja AIP,
Tym daniem można się najeść. Kanapka inspirowana Burgerem Drwala może być przygotowana z twoich ulubionych składników. Kotlet może być wołowy, wieprzowy, drobiowy lub roślinny. Zobacz

Seks staje się potwornie nudny Granie w filmach porno nie jest nawet w części tak ekscytujące, jak może się wydawać widzom. Ciągle robimy to samo, dla nas to rutynowa robota, jak przybijanie pieczątek na poczcie. Bardzo rzadko zdarza się, żebyśmy miały do czynienia z jakąś interesującą, wyróżniającą się sceną. W życiu prywatnym nic nie ma szans nas zaskoczyć… Więcej niż 90% orgazmów są udawane Postawienie „sprzętu” aktora jest często bardzo trudne Czasami trwa to tak długo, że znacznie opóźnia kręcenie filmu… Zazwyczaj muszą też wspomagać się pigułkami, żeby utrzymać penisa w zwodzie. Czasami to trwa tak długo, że mamy już dość Naprawdę wydaje się wam, że jesteśmy w stanie uprawiać tak intensywny seks przez tyle czasu i wciąż czerpać z tego przyjemność? To katorga. Często nagrywamy te same sceny po kilka godzin, w różnych ujęciach. Czasami chce mi się płakać… Musimy robić kontrolne badania o wiele częściej niż inne kobiety Jesteśmy o wiele bardziej podatni na choroby przenoszone drogą płciową czy… na zwykłe zapalenie pęcherza. Oglądanie filmów, w których występujemy nas nie podnieca. Wręcz przeciwnie… Przez większość ludzi jesteśmy wykluczeni ze społeczeństwa Ludzie lubią oglądać porno, ale to przecież nie tak, że ktokolwiek ceni czy szanuje naszą pracę. Nawet jeśli ktoś jest „fanem”, to raczej się do tego nie przyznaje. Większość ludzi traktuje nas jak margines społeczeństwa. Musimy na co dzień mierzyć się z obraźliwymi komentarzami, spojrzeniami, gadaniem za plecami. Często gdy ktoś z nas chce zmienić branżę, jeśli zostanie rozpoznany, nie ma szans na inną pracę. Ludzie już tacy są, nie potrafią szanować cudzych wyborów i innego stylu życia, niż swój własny. Zobacz też inne galerie #aktorka #porno #sekret #wstyd Zobacz także: Komentarze

. 517 259 178 384 242 238 139 279

jak się najeść w mcdonalds