przesłanie miłości do nas. Upadając pod ciężarem krzyża. Jezus przypomina nam, że grzech ciąży, grzech poniża i niszczy, grzech karze i szkodzi: dlatego grzech jest złem! (Jr 2,5.19; 5, 25) Ale Bóg nas kocha i chce naszego dobra; a miłość skłania Go, by wołał do głuchych,
Jako przeproszenie za grzechy Kościoła … Z Jezusem na Drodze KrzyżowejJózef Augustyn SJ Motto:“Im bardziej bezinteresowny jest dar, tym okrutniejsze będą prześladowania i straszliwsze cierpienia.” (Paweł Florenski, rozstrzelany w 1937 roku w łagrze sowieckim na Wyspach Sołowieckich) Z Księgi Proroka Izajasza: Nie miał On wdzięku ani też blasku, aby na Niego popatrzeć, ani wyglądu, by się nam podobał. Wzgardzony i odepchnięty przez ludzi, Mąż boleści, oswojony z cierpieniem, jak ktoś, przed kim się twarze zakrywa, wzgardzony tak, iż mieliśmy Go za nic. Lecz On się obarczył naszym cierpieniem, On dźwigał nasze boleści, a myśmy Go za skazańca uznali, chłostanego przez Boga i zdeptanego. […] Wszyscyśmy pobłądzili jak owce, każdy z nas się obrócił ku własnej drodze, a Pan zwalił na Niego winy nas wszystkich. Dręczono Go, lecz sam się dał gnębić, nawet nie otworzył ust swoich. Jak baranek na rzeź prowadzony, jak owca niema wobec strzygących ją, tak On nie otworzył ust swoich. Po udręce i sądzie został usunięty; a kto się przejmuje Jego losem? […] Grób Mu wyznaczono między bezbożnymi, i w śmierci swej był [na równi] z bogaczem, chociaż nikomu nie wyrządził krzywdy i w Jego ustach kłamstwo nie postało. Spodobało się Panu zmiażdżyć Go cierpieniem. Jeśli On wyda swe życie na ofiarę za grzechy, ujrzy potomstwo, dni swe przedłuży, a wola Pańska spełni się przez Niego.(Iz 53, 2-10) Rozważanie wstępne Panie Jezu Chryste, Twoja droga krzyżowa jest trudem, zmaganiem, walką, podjętą z miłości do Ojca i do nas, Twoich umiłowanych braci i sióstr. Rozpocząłeś ją w Betlejem, rodząc się w stajni, gdyż nie było miejsca dla Ciebie. Urodziłeś się „poza murami” Betlejem i umierasz, poza murami Jeruzalem. Chcemy iść po drodze krzyżowej Twoimi śladami, kontemplując nie tylko Twoje odrzucenie przez ludzi, zmaganie i ból, ale nade wszystko Twoją miłość do Ojca i do nas. Przyjąłeś nasz ludzki los. Byłeś do nas podobny we wszystkim, oprócz grzechu. Grzech to nasza niewierność i bunt wobec Ciebie. Poprzez modlitwę drogi krzyżowej pragniemy poznać nasze grzechy i wyznać je przed Tobą i przed Kościołem. Twoja męka krzyżowa jest odbiciem naszych grzechów. Nasze uparte trwanie w grzechu czyni nas ślepymi i niewrażliwymi na prawdę o nas samych i na Twoją Boską miłość. Często bowiem wyrzekamy się jedynie grzesznych czynów, ale na dnie duszy zostawiamy sobie przywiązanie do grzechu, która rozpala – ciągle na nowo – naszą pożądliwość. Niech modlitwa Drogi Krzyżowej stanie się dla nas źródłem odwagi i szczerości, które pozwolą nam odkłamać nasze zakłamanie duszy. Jego istota wyraża się w tym, że w naszych modlitwach wyrażamy miłość do Ciebie, Panie Jezu, zachowując jednocześnie w naszych duszach przywiązanie do grzechu. W naszym zakłamaniu chcemy służyć Bogu i mamonie; oddawać chwałę Panu i sobie; służyć bliźnim i wykorzystywać ich dla własnych celów; żyć w czystości i hołdować zmysłowości; żyć w ubóstwie i chciwie oglądać się za zyskiem. Chcemy wyrzec się owego rozdarcia, podwójnego życia, faryzejskiego zakłamania. Ono jest źródłem zgorszenia. Ono niszczy Kościół. Panie Jezu Chryste, naszą drogę krzyżową odprawiamy także jako wynagrodzenie za grzechy ludzi Kościoła: za niewierności, zdrady i zgorszenia, którymi raniliśmy Twoje Boskie serce. Szczególnie chcemy błagać Cię o przebaczenie za najcięższe grzechy: wykorzystywanie seksualne dzieci przez niektórych z naszych współbraci i współsióstr. Kontemplując Twoją mękę poznamy lepiej bezgraniczne cierpienie, ból i rozpacz ofiar wykorzystania. Piętno poniżenia i rozpaczy, którym naznaczył ich dzieciństwo i młodość grzech wykorzystania, zatruwają ich całe życie dorosłe. Krocząc śladami Twojego krzyża, chcemy dzielić ich cierpienie i upokorzenie. Niech Twoja męka pokryje głębokim wstydem nasze serca i nasze twarze, bo tylko w ten sposób możemy przestać lekceważyć grzechy i banalizować cierpienie ofiar. Jedne z najsurowszych słów, jakie wypowiedziałeś, Panie Jezu, odnoszą się do krzywd wyrządzanych dzieciom: „Kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą, temu byłoby lepiej uwiązać kamień młyński u szyi i wrzucić go w morze” (Mk 9, 42). Nasze przewrotne tłumaczenie choćby jednego grzechu wykorzystania seksualnego dzieci przez ludzi Kościoła jest znakiem zepsucia; znakiem „serca twardego jak skała, jak dolny kamień młyński” (por. Hi 41, 16). Zrzucanie odpowiedzialności na innych, a tym bardziej na same dzieci, jest znakiem przewrotności i pychy, która czyni nas współwinnymi „czynów diabła” (papież Franciszek). Niech ta droga krzyżowa będzie rachunkiem sumienia dla nas wszystkich: duchownych i świeckich, przełożonych i podwładnych. Najcięższe nieprawości to gorzki owoc długiej drogi grzechu, wkorzenienia się w niego, lekceważenia grzechu, przyzwyczajenia do niego. Występki przeciwko czystości są powiązane z grzechami zaniedbania życia duchowego, braku modlitwy, zmysłowego hedonizmu, chciwości na pieniądze, gniewu, pogrążania się w smutku, oziębłości duchowej, wyniosłości i pychy [por. Ewagriusz z Pontu, O ośmiu duchach zła]. Do grzechu nadużyć seksualnych wobec dzieci przez księży łatwiej dochodzi w tych wspólnotach kapłańskich, w których istnieje tolerancja na każdy inny grzech, a przełożeni są bardziej administratorami niż ojcami duchowymi i pasterzami pasterzy. Krycie i usprawiedliwianie nieprawości kapłanów przez ich przełożonych jest tak samo wielkim grzechem, jak ten, który usiłują ukryć. Ale nigdy nie ukryją ani cudzego, ani własnego grzechu przed oczami Tego, który „patrzy z nieba i widzi wszystkich synów człowieczych” (Ps 33, 13). Ludzie podstępni są Mu jawni, widzi [ich ]zło, bo uważa (Hi 11, 11). Wielka krzywda głośno woła o pomstę do nieba. Bóg sam upomina się o niewinne dzieci, najmłodszych i najsłabszych. Każdy nasz grzech rani Kościół, Twoje mistyczne Ciało, staje się źródłem zgorszenia. Każdy grzech jest buntem przeciwko Tobie, Panie, i lekceważeniem łaski powołania do służenia braciom i siostrom. Naszymi grzechami lekceważymy, Panie Jezu, Twoją zbawczą miłość i misję powierzoną nam przez Ciebie. Gdy nie wyznajemy naszych grzechów i nie walczymy z nimi, one rozrastają się w nas. „Najstraszniejszą karą za grzech jest nowy grzech” (S. Kierkegaard). Gdy Dawid nie wyznał przed Bogiem cudzołóstwa z Batszebą, ale usiłował za wszelką cenę ukryć go, wszedł na drogę kłamstwa, pychy i zbrodni. A Judasz, który nie wyznał grzechu zdrady, popełnił grzech samobójstwa. Pan powiedział o nim, że lepiej byłoby, gdyby się nie narodził. Niech modlitwa Drogi Krzyżowej obudzi nasze uśpione oziębłością sumienia. Chcemy powrócić do naszej „pierwszej miłości”, powierzyć się ponownie Twojemu Najświętszemu Sercu przebitemu na krzyżu. Chcemy całkowicie należeć do Ciebie i czynić wszystko z miłości ku Tobie. Chcemy służyć ofiarnie naszym braciom i siostrom, których nam powierzyłeś w sakramencie kapłaństwa. Chcemy, by Twoja miłość ku nam i nasza miłość ku Tobie ożywiała całe nasze życie. To miłość była u początku naszego powołania kapłańskiego. Panie Jezu Chryste, nasz ból i upokorzenie z powodu nieprawości naszych własnych i naszych braci w kapłaństwie powierzamy Twojemu Boskiemu Sercu. Chcemy go wyrazić nie tylko przez modlitwę, ale także poprzez czyny miłosierdzia i współczucia wobec wszystkich braci i sióstr, których powierzyłeś naszej pieczy, szczególnie zaś wobec dzieci, młodzieży i ubogich. Im więcej grzeszyliśmy, im głębsze były nasze nieprawości, tym więcej dobra chcemy czynić. W ten sposób chcemy świadczyć o Twoim Boskim miłosierdziu. To ono jedynie może nas uchronić od pogrążania się w nieprawości, bezsensie i rozpaczy. Uznaję moją nieprawość, a grzech mój jest zawsze przede mną. Tylko przeciw Tobie zgrzeszyłem i uczyniłem, co złe jest przed Tobą (Ps 51, 5-6). W sercu swym przechowuję Twą mowę, by nie grzeszyć przeciw Tobie (Ps 119, 11). Stacja I – Jezus skazany na śmierć Panie Jezu, po trzech latach głoszenia Dobrej Nowiny, cudownych uzdrowień, spotkań, słyszysz z ust wybranego ludu: Precz! Precz! Ukrzyżuj Go. A gdy namiestnik rzymski, nie bez ironii pyta: Czyż króla waszego mam ukrzyżować? lud woła w zaślepieniu: Poza Cezarem nie mamy króla. Prorok Micheasz mówi: Słuchajcie, (…) oto Pan ma spór ze swym ludem i oskarżać będzie Izraela. Ludu mój, cóżem ci uczynił? Czym ci się uprzykrzyłem? Odpowiedz Mi! Otom cię wywiódł z ziemi egipskiej, z domu niewoli wybawiłem ciebie. (Mi 6, 2-4). Naszymi grzesznymi wyborami, które hołdują naszym namiętnościom, mówimy Ci, Panie Jezu: „Precz! Precz! Już nie ma miejsca dla Ciebie w mojej duszy, w zamysłach mojego serca”. Niech kontemplacja Twojej Męki otworzy moje serce, władze duszy mojej: pamięć, rozum i wolę, bym mógł usłyszeć Twoją skargę pełną bólu. Twoją Męką, Jezu, mówisz do mnie: „Cóżem ci uczynił? Po tylu deklaracjach miłości, zobowiązaniach kapłańskich, zakonnych i przy całym Moim zaufaniu, jakie ci okazałem, mówisz Mi: Precz! Precz?”. O co Jezus ma żal do nas? Najpierw o to, że nie modlimy się, że modlimy się mało i niedbale: „Jednej godziny nie mogliście czuwać ze mną?”. Panie Jezu, przepraszamy Cię, że tak często lekceważyliśmy Twoją miłość, nasze powołanie, nadużywaliśmy Twojego zaufania, marnowaliśmy czas, zaniedbywaliśmy codzienne spotkanie z Tobą, bez uwagi sprawowaliśmy Eucharystię i Sakrament pojednania. Przepraszamy Cię za brak słuchania Twojego słowa, które przepowiadamy niedbale, ponieważ nie medytujemy go, nie żyjemy nim i nie prosimy Ducha Świętego o światło. Dziękujemy Ci, Panie Jezu, że nie odpłacasz złem za zło, ale przyjmujesz z poddaniem woli Ojca okrutną kaźń krzyża, by ofiarować siebie Ojcu za nas i przekonać nas o Twojej bezwarunkowej miłości. Niech kontemplacja Twojej ofiary odnowi w nas miłość ku Tobie i poświęcenie w służbie braciom i siostrom. Stacja II – Jezus bierze krzyż na swoje ramiona Piłat wydał cię, Panie Jezu, na ukrzyżowanie, a ty przyjąłeś krzyż z miłością. To okrutna i hańbiąca tortura. Rzymianie skazywali na nią jedynie wyjętych spod prawa: niewolników i zbrodniarzy. Żołnierze wkładają na Twoje ramiona krzyż i przynaglają, abyś niósł go na miejsce kaźni. Drzewo krzyża jest ciężkie. Zawisły na nim wszystkie owoce ludzkiej nieprawości, począwszy od grzechu Adama aż do ostatniego grzechu popełnionego przed końcem świata. Ustami Proroka Izajasza żalisz się, Panie: Przykrość zadałeś twoimi grzechami, występkami twoimi Mnie zamęczasz. (Iz 43, 25) On się obarczył naszymi grzechami, On dźwigał nasze nieprawości. (por. Iz 53,4) Grzech jest tajemnicą. Gdy go popełnimy, tracimy nad nim władzę. On wymyka się spod naszej kontroli. Nie mamy władzy nad naszymi nieprawościami, ale one ją mają nad nami. Nie poznamy naszych nieprawości poprzez analizę grzesznych zamiarów i czynów, ale jedynie dzięki kontemplacji Twojego Krzyża. Panie Jezu w Twoich ranach jest zdrowie naszych dusz i serc, naszych umysłów. Z ufnością wołamy: „Oto drzewo krzyża, przez które stało się nasze zbawienie”. „Krew Jego na nas i na dzieci nasze” – woła lud. I choć słowa te wypowiedziane były w żądzy przelania cudzej krwi, tym nie mniej – paradoksalnie – zawierają Boską prawdę. Krwią Twoją, Panie Jezu, wykupujesz nas spod władzy grzechu. Przypominasz nam o tym w codziennej Eucharystii: „To jest Krew moja za was przelana”. Kontemplując krzyż na Twoich ramionach, Panie Jezu, pytamy – razem ze świętym Ignacym Loyolą – pełni zdumienia: jak to się stało, że z miłości do nas grzeszników stałeś się człowiekiem, a od życia wiecznego przeszedłeś do śmierci doczesnej i do konania na krzyżu za nasze grzechy? Stacja III – Jezus po raz pierwszy upada pod krzyżem Twoje siły, Panie, są wyczerpane biczowaniem, koronowaniem cierniem, maltretowaniem Twojego ciała. Osłabiony upadasz. Krzyż przygniata Cię do ziemi. Adorujemy Twój pierwszy upadek i Twój trud dźwigania się z upadku. Dziękujemy Ci za Twoją człowieczą słabość, na którą godzisz się w Twojej Boskiej pokorze. Upadając po krzyżem stajesz się podobnym do nas przygniecionych brzemieniem ludzkiej niedoli i udręk. Kontemplując Twój pierwszy upadek pod krzyżem przywołujemy nasze pierwsze niewierności i grzechy; zarówno te, które zdarzały się po długiej walce, jak i te popełnione w młodości bez zastanowienia: z bezmyślności, lenistwa i głupoty. Torowały one drogę grzechom w całym naszym dorosłym życiu: otwierały bramy egoizmu, pychy, gniewu, zmysłowości, zazdrości. Te nasze pierwsze grzechy, najczęściej popełnione z lekkomyślności przygniotły Cię do ziemi. Kontemplując Twoją ludzką słabość modlimy się za wszystkich stojących przed pokusą pierwszego grzechu. Polecamy Ci ludzi młodych, którzy kuszeni są do eksperymentowania ze złem. Daj im, Panie, przenikliwe spojrzenie, dzięki któremu będą w stanie przewidzieć tragiczne konsekwencje każdego grzechu ciężkiego. Udziel im też odwagi i siły do odpierania pokusy paktowania z namiętnością. Polecamy Twojej ojcowskiej dobroci tych, którzy upadłszy po raz pierwszy stoją na rozdrożu i z niepokojem pytają, jaką drogą pójść: konsekwentnego zmagania się ze słabością czy też poddania się władzy grzechu i dalszego pogrążania się w namiętności. Powierzamy Twemu miłosierdziu, Panie, ludzi zdemoralizowanych, którzy gorszą i deprawują innych, zwłaszcza dzieci i młodzież. Niech Twoja przebaczająca miłość odnawia w nas, po każdym naszym upadku, prawość myśli i czystość naszych pragnień. Napełniaj nas niewinnością serca, dzięki której będziemy w stanie ciągle od nowa powracać do pierwszej miłości. Stacja IV – Jezus spotyka swoją Matkę Twoja Matka, Jezu, jest zawsze przy Tobie. Ona idzie za Tobą, jak uczeń za mistrzem. Jest przecież Twoją najlepszą uczennicą. Sam wskazujesz na nią jako na wzór słuchania słowa: Któż jest moją matką…? I wyciągnąwszy rękę ku swoim uczniom, rzekł: Oto moja matka… Bo kto pełni wolę Ojca mojego, ten Mi jest… matką. (por. Mt 12,48-50) A teraz Twoja Matka kroczy po Twoich krwawych śladach. Ból rozdziera Jej serce, gdy widzi, iż ciało, które wydała na świat, zostało zmasakrowane tak, że stałeś się niepodobny do ludzi i nie było na co patrzeć (Iz 53, 2). Wspominając Twoje spotkanie z Matką, powierzamy Ci, Panie, wszystkie matki; te, które wiernie towarzyszą swoim synom i córkom w chwilach ich zagubienia, jak również te matki, które swoim lekkomyślnym życiem i brakiem troski o dzieci nie umieją ich chronić, krzywdzą je i są dla nich zgorszeniem. Modlimy się, Panie, za matki zranione w ich macierzyńskiej miłości, gdy w przypływie rozpaczy, lęku o siebie czy nalegania ze strony bliskich, pozbawiły życia swoje nienarodzone dzieci. Daj im łaskę głębokiej skruchy, by mogły doświadczyć Twojego nieskończonego miłosierdzia. Polecamy Twojej Boskiej pieczy matki i ojców dzieci krzywdzonych, prześladowanych, więzionych, skazanych na śmierć. Przyjmij, Panie, ich ból i udrękę. Powierzamy Twojej dobroci matki i ojców cierpiących z powodu upadku moralnego swoich dzieci. Daj im nadzieję na lepsze życie ich synów i córek. Daj im też łaskę wiary w nieskończone Twoje miłosierdzie. Panie Jezu, najlepszy z synów ludzkich, doskonale rozumiejący udrękę każdej matki, obdarz je odwagą i siłą do stawiania czoła krzywdzie, cierpieniu i słabości, które dotknęły ich dzieci. Niech spotkanie z Twoją Matką na drodze krzyżowej będzie dla nich pocieszeniem, umocnieniem i wsparciem. Stacja V – Szymon z Cyreny pomaga nieść krzyż Jezusowi Wycieńczony kaźnią Męki utraciłeś niemal wszystkie fizyczne siły. Dotknąłeś granic ludzkich możliwości. Ciało odmawia Ci posłuszeństwa. Gdy w swej niemocy, wołasz do Ojca, On stawia na Twojej drodze krzyżowej Szymona z Cyreny. Bo choć żołnierze przymusili go, aby niósł Twój krzyż, to przecież jego pomoc była darem Twojego Ojca. Ty, Panie Jezu, z wdzięcznością przyjąłeś okazaną ci pomoc, choć była wymuszona. Panie Jezu Chryste, daj nam odwagę, byśmy w każdej naszej niemocy wołali do Ciebie: W moim utrapieniu wzywam Pana i wołam do mojego Boga. Usłyszał On głos mój, (…) a krzyk mój dotarł do Jego uszu. (2 Sm 22,07) Wołam do Ciebie z krańców ziemi, gdy słabnie moje serce: na skałę zbyt dla mnie wysoką wprowadź mnie, bo Ty jesteś dla mnie obroną, wieżą warowną przeciwko wrogowi. (Ps 61,03-4) Czas niemocy, to zaproszenie do pokornego wołania do Boga; to zaproszenie do wyznania wiary, że bez Ciebie, Panie Jezu, nic dobrego uczynić nie możemy. Otchłań krzywdy i zła, jakim jest wykorzystanie seksualne dzieci przez niektórych duchowych rodzi tragiczną bezsilność i niemoc: najpierw bezsilność i niemoc ofiary – wykorzystanego dziecka, bezsilność jego rodziców. Jest to także bezsilność wspólnoty kapłańskiej, bezsilność Kościoła wobec sprawcy tych niegodziwych czynów. Zepsucie, które zwykle towarzyszy temu grzechowi sprawia, że sprawca kryje je, usprawiedliwia, manipuluje ofiarą, okłamuje ją, wpędza w chore poczucie winy, zastrasza. Bywa, że bardziej wierzymy w jego usprawiedliwienia niż w świadectwo pokrzywdzonych. Oto jak zło penetruje wewnętrzny świat wiary (Benedykt XVI). My kapłani, poniżeni w oczach chrześcijan i całego świata, grzechami naszych braci w kapłaństwie i naszym własnym uwikłaniem, z bólem współczucia dla ofiar wołamy w upokorzeniu i zawstydzeniu: Ty zaś, o Panie, nie stój z daleka; Pomocy moja, spiesz mi na ratunek! Ocal od miecza moje życie, z psich pazurów wyrwij moje jedyne dobro, wybaw mnie od lwiej paszczęki i od rogów bawolich – wysłuchaj mnie! Będę głosił imię Twoje swym braciom i chwalić Cię będę pośród zgromadzenia. (Ps 22, 20-23) Stacja VI – Weronika ociera Twarz Jezusowi Widok Twojej Twarzy, zalanej krwią, wzbudził w Weronice współczucie. Poruszona miłością ociera Twoją Twarz chustą. Jako znak Twojej wdzięczności ofiarowałeś jej – odbitą na chuście – ikonę Twojego Oblicza. To nasze grzechy oszpeciły Twoje najświętsze oblicze. To one uczyniły Cię niepodobnym do ludzi. Ja zaś jestem robak, a nie człowiek, pośmiewisko ludzkie i wzgardzony u ludu. Szydzą ze mnie wszyscy, którzy na mnie patrzą, rozwierają wargi, potrząsają głową. (Ps 22,7-9) Nasza twardość serca sprawia, że odwracamy nasze oczy od Twojego Boskiego Oblicza, na którym wypisane są nasze nieprawości. To one uczyniły Twoją Twarz niepodobną do ludzi. Panie Jezu, daj nam łaskę kontemplacji Twojego Boskiego oblicza, niech stanie się ono źródłem skruchy i pokoju serca, byśmy nie odwracali się od tych, na których twarzach wypisane są grzechy przemocy, której stali się ofiarami. Ale twoja Twarz, choć oszpecona, jest najpiękniejsza spośród Synów ludzkich; jest bowiem odbiciem Oblicza Twojego Ojca. Jesteś najpiękniejszym z synów ludzkich, a wdzięk rozlał się na Twoim świętym Obliczu (Ps. 45,3). „Kto mnie widzi, widzi i Ojca” – mówisz, Jezu, do Filipa. Na Twoim Boskim Obliczu możemy odczytać odwieczną miłość Ojca do nas. To ona jest źródłem naszego istnienia. Z niej wyszliśmy i do niej zdążamy. Ona jest ostatecznym sensem i celem naszego istnienia. To miłość, odkrywana na Twoim Boskim obliczu, daje nam odwagę, mądrość i moc, by panować nad grzechem, który nieustannie łasi się do nas i kusi nas. Gdy wpatrzeni w Twoje Oblicze doświadczymy poczucia własnej godności i szacunku do siebie, staniemy się zdolni do okazywania szacunku i uznania godności wszystkich naszych braci i sióstr. Panie Jezu Chryste, niech kontemplacja Twojego Oblicza pozwala nam odczytywać Twoją obecność we wszystkich zranionych na duszy i ciele przez nasz grzech. Na cierpiących obliczach ofiar zła i grzechu, odbita jest Twoja Męka. Stacja VII – Jezus upada po raz drugi Panie Jezu, wyczerpany ponadludzkim cierpieniem upadasz powtórnie pod ciężarem krzyża. Twoja ludzka słabość jest silniejsza od woli doniesienia krzyża. Ponaglany przez żołnierzy powstajesz i idziesz na Golgotę. Pragniesz do końca być posłuszny Ojcu i wypełnić Jego wolę. Twój powtórny upadek, Panie, przywołuje wszystkie nasze – powtarzające się uparcie, nieraz całymi latami – grzechy. Nasza wola nawrócenia i przezwyciężenia niewierności okazuje się często zbyt słaba. Niech Twoje upadki pod drzewem krzyża pomagają mi uznać głębię moich nieprawości. Twoja zaś wola dźwigania krzyża niech będzie dla mnie źródłem mocy, odwagi i siły do nieustannego powstawania z grzechu. Przepraszamy Cię, Panie, za chwile zwątpienia i zniechęcenia, którym ulegaliśmy po wielu naszych grzechach, po skandalach z udziałem naszych współbraci. To pycha nie pozwala nam zmierzyć się z rozmiarem naszej grzeszności i szukać ratunku w Tobie. Otocz szczególną miłością wszystkich kapłanów, którzy w sakramencie pojednania pełnią posługę jednania. Niech jednak oni sami, jako pierwsi, staną się świadkami zmagania się z własnymi grzechami. Niech będą czytelnymi znakami Twojej przebaczającej miłości, pełnej życzliwości, łagodności, współczucia, pokoju i dyskrecji. Niech dobre słowa i gesty spowiedników budzą zaufanie, niech ożywiają nadzieję tych, którzy – wierząc w Ciebie – wyznają przed nimi swoje słabości. Stacja VIII – Jezus pociesza płaczące niewiasty A szło za Nim mnóstwo ludu, także kobiet, które zawodziły i płakały nad Nim (Łk 23, 27). Twoje cierpienie porusza niewiasty do głębi. Ich ból z powodu cudzego nieszczęścia zamyka im serca i zaślepia oczy na ich własne grzechy i grzechy ich dzieci. Napominasz je więc: Nie płaczcie nade mną, ale nad sobą i waszymi dziećmi. Przepraszamy Cię, Panie Jezu, za uleganie sensacyjnemu zainteresowaniu cudzymi sprawami, za siedzenie godzinami przed telewizorem albo monitorem komputera, które odwodzi nas od modlitwy i troski o nasze życie duchowe, od służby bliźnim. Daj nam odwagę przyjmowania odpowiedzialności za nasze życie, to które nam dajesz dzisiaj. Udziel nam mądrości, byśmy umieli odróżnić sprawy ważne od nieważnych, sensowne od bezsensownych, własne od cudzych, pożyteczne od zbędnych, czyste od nieczystych, duchowe od zmysłowych, wieczne od doczesnych, dobre od złych. Dziękujmy Ci, Panie, za bolesne doświadczenia życiowe, które demaskują powierzchowność naszego życia. Są one Twoją łaską; wzywają nas bowiem do pełniejszego odkrywania Twojej nieskończonej miłości. Twoja miłość jest ostatecznym celem i sensem życia. Niech spotkania z cierpiącymi stają się dla nas zaproszeniem i okazją do przekraczania egoizmu, do wychodzenia z zamknięcia w sobie. Niech wrażliwość na ból bliźnich uwolni nas od wewnętrznej pustki. Strzeż nas także przed konsumpcyjnym i zmysłowym podejściem do życia, które koncentruje nas wyłącznie na doczesności i prowadzi na mielizny uzależnień. Chroń nas, Panie, przed obojętnością i niewrażliwością na dobro duchowe nasze własne i bliźnich. Stacja IX – Jezus upada po raz trzeci pod krzyżem Upadasz, Panie, pod krzyżem po raz trzeci, tuż pod szczytem Golgoty. Żołnierze zniecierpliwieni Twoją słabością ponaglają Cię. Zbierasz więc w sobie resztki sił i dźwigasz się, by przemierzyć ostatni odcinek drogi na Kalwarię. Golgota jest metą, do której zmierza całe Twoje ziemskie bytowanie. Adorujemy Cię, Panie Jezu, przygniecionego ciężarem krzyża. Wielbimy cię za Twoje powstanie z każdego upadku pod krzyżem. W ten sposób uczysz nas, iż do domu Ojca zmierzamy pośród naszych upadków i ciągłego powstawania z nich dzięki Twojej mocy. Nie pozwól, byśmy ulegali pokusie zniechęcenia, które odbiera nam wiarę w sens walki duchowej i prowadzi do rozpaczy lub zobojętnienia na zło. Daj nam głęboką świadomość, że z każdego moralnego dna możemy powstać dzięki Twojemu nieskończonemu miłosierdziu. Powierzamy Twojej nieskończonej dobroci ludzi zobojętniałych i pogrążonych w rozpaczy; w swoim poniżeniu i upokorzeniu nie umieją uwierzyć w Twoją troskliwą miłość; grzechy własne albo grzechy popełnione przeciw nim przez bliźnich pozbawiają ich nadziei życia wiecznego. Daj im światło Twojej łaski, by uwierzyli, że tam gdzie wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlewa się Twoja łaska, wysłużona na krzyżu (por. Rz 5, 21). Powierzamy Ci, Panie Jezu, wszystkich kuszonych do zamachu na własne życie. Udziel im odwagi nieustannego przekraczania swojej niemocy wobec skutków zła. Niech uwierzą, że Ty, Panie, nigdy nie pozostawiasz nas bez koniecznej łaski dla naszego zbawienia. Postaw na ich drodze życia szlachetnych ludzi, dzięki którym mogliby doznać miłości i wsparcia i doświadczyć Twojej troskliwej opieki. Stacja X – Pan Jezus odarty z szat Przed ukrzyżowaniem kaci zdarli z Ciebie szaty; zostałeś pozbawiony wszystkiego, także szat okrywających Twoje najświętsze Ciało. W ten oto sposób pogwałcono Twoją ludzką intymność. Żadne z upokorzeń nie zostało Ci oszczędzone. Panie Jezu, Przyjmujesz tę kolejną zniewagę z Boską cierpliwością. Pogwałcenie ludzkiej intymności uderza w poczucie godności i szacunku do siebie. Gdy poniżone zostaje nasze ciało w sferze intymnej, ono z naszego przyjaciela staje się naszym wrogiem, nieustannie nas zawstydza, upokarza, poniża i boli. Ból pogwałconej intymności w okresie dzieciństwa i młodości wżera się głęboko w pamięć i w ciało osoby skrzywdzonej; staje się źródłem cierpienia na całe późniejsze dorosłe życie. Nie dziwi fakt, że osoby dorosłe wykorzystane seksualne w dzieciństwie, wracają nieraz po wielu latach do tych bolesnych ran; i wracają tak, jakby były zadane wczoraj. Poprzez tajemnicę pogwałconej intymności, bierzesz Panie Jezu, na siebie wszystkie cierpienia skrzywdzonych przemocą dzieci, wykorzystywanych, pogwałconych w ich intymności chłopców i dziewczynek, maltretowanych kobiet, upokorzonych mężczyzn. Twoim boskim miłosierdziem obejmij ofiary a sprawcom i nam wszystkim zranionym ich grzechem daj poznać wyzwalającą moc prawdy. Sprawcom udziel łaski skruchy i pokory, ducha prawdy, aby zrozumieli zło grzechu i ogrom krzywdy wyrządzonej niewinnym. Udziel sprawcom tych wszystkich niegodziwych czynów daru łez, by mogli opłakiwać swoje nieprawości, by wolni od rozpaczy przyjęli pokutę nałożoną przez Kościół i codziennie wykorzystywali okazje do dobra, jakie dla nich przygotowujesz. Wzbudź w nich wiarę, że Ty nie chcesz śmierci grzesznika, ale aby się nawrócił i żył. Przełożonym udziel ducha prawości i męstwa, by z odwagą stawiali czoła całemu zgorszeniu, jakie powodują w Kościele i w świecie nieprawe czyny kapłanów i osób konsekrowanych Stacja XI – Jezus przybity do krzyża Twoje ciało zostaje przybite do krzyża. Zawisłeś na własnych ranach pomiędzy niebem i ziemią. Jak posłuszny baranek poddajesz się przemocy. Dręczono Cię, lecz sam dałeś się gnębić, nawet nie otworzyłeś ust swoich – jak baranek na rzeź prowadzony. W tajemnicy Twojego krzyżowania, powierzamy Ci, Panie, wszystkich prześladowanych chrześcijan. „Nie możemy w tym miejscu nie wspomnieć o wielu (…) prześladowaniach, jakie codziennie wymierzone są (…) w chrześcijan. Wspólnoty i osoby będące przedmiotem barbarzyńskiej przemocy: wypędzani ze swoich domów i ojczyzn; sprzedawani jako niewolnicy; zabijani, ścinani, ukrzyżowani i paleni żywcem przy haniebnym i sprzyjającym milczeniu wielu” (Papież Franciszek do Parlamentu Europejskiego). A wszystko to wrogowie Twojego krzyża czynią z demoniczną pomysłowością, by Twoi uczniowie umierali w możliwie największych męczarniach. Wraz z Tobą, Jezusie Ukrzyżowany, polecamy miłosierdziu Ojca: wszystkich prześladowców. Błagamy dla nich o łaskę opamiętania i nawrócenia. Modlimy się także za wszystkie krzywdzone dzieci: sprzedawane w niewolę, wykorzystywane do pracy niewolniczej, maltretowane, gwałcone i mordowane, ginące w wojnach pod gruzami walących się domów, tonące w morzach i oceanach jako uchodźcy. Wejrzyj na ich niewinnie przelaną krew i skrusz serca wszystkich, którzy winni są tych zbrodni. Polecamy Ci zwłaszcza dzieci skrzywdzone przez kapłanów i osoby konsekrowane. Twoja Męka daje nam zrozumienie przewrotności zła, jakiego się dopuszczają. To pycha nie pozwala nam pojąć głębi krzywdy, jaką jest każda forma przemocy wobec dziecka: bicie go, manipulowanie nim, okłamywanie go a zwłaszcza wykorzystywanie go dla zaspokojenia własnej żądzy. „To coś więcej niż czyny niegodziwe. To świętokradczy kult, bo te dziewczynki i ci chłopcy byli powierzeni charyzmatowi kapłańskiemu, by byli prowadzeni do Boga, a oni złożyli ich w ofierze bożkowi swojej żądzy.” (Franciszek, Homilia 7. 07. 2014) Całe to zło dotykające ludzkość od zarania dziejów bierzesz na siebie, Jezu krzyżowany. Cierpisz z ofiarami i za ofiary. Ty, bezgrzeszny, zapraszasz nas grzesznych do pójścia za Tobą, by dźwigać „nasz krzyż” (por. Mt 16, 24; Łk 9, 23), czyli skutki grzechów własnych i grzechów naszych bliźnich. Sprawcy zgorszenia mówisz straszliwe „biada” i przestrzegasz: „Lepiej byłoby dla niego, gdyby mu przywiązano do szyi kamień młyński i wrzucono do morza, niż żeby był przyczyną upadku jednego z tych małych.” (Łk 17, 1b-2) Nie ma innej drogi, jak zmierzyć się ze złem idąc za Tobą na drodze krzyżowej. Stacja XII – Śmierć Jezusa na krzyżu Adorujemy Cię, Panie Jezu, i błogosławimy Twoją śmierć. Dziękujemy Ci, że dobrowolnie przyjąłeś ją na siebie. Stałeś się podobnym do nas we wszystkim, prócz grzechu. Rozważając, Panie, Twoje konanie i śmierć na krzyżu, przywołujemy naszą własną śmierć. Pragnę przyjąć moją śmierć jako dar i łaskę. Nie boję się śmierci. Rodzimy się, dorastamy, realizujemy nasze powołanie: kapłańskie, rodzinne, zakonne, a potem wracamy do Ciebie, Pana życia i śmierci. Całym naszym życiem zmierzamy na spotkanie z Tobą w wieczności. Choć jestem świadom moich grzechów, to jednak nie lękam się spotkania z Tobą w śmierci. Wierzę głęboko, że Twoim sądem nade mną będzie Twoje nieskończone miłosierdzie. Tak jak pragnę Tobie służyć całym swoim życiem, tak też chciałbym, Panie, oddać Ci chwałę w chwili śmierci. Cóż bowiem znaczyłaby chwała, jaką chcę Ci oddać za życia, gdybym moją śmiercią miał Ciebie obrażać? Prosimy Cię o dobrą śmierć. I choć kierowani pewną obawą przed śmiercią bylibyśmy skłonni prosić Cię o śmierć łatwą: bez cierpienia i męki konania, to jednak rezygnujemy dobrowolnie z dyktowania Ci rodzaju umierania, w jakim zechcesz nas nawiedzić. Z zaufaniem powierzamy Ci całe nasze życie wraz ze śmiercią, która je zakończy. Niech moja śmierć będzie świadectwem dla braci i sióstr. Cóż bowiem znaczyłoby świadectwo całego życia, gdyby miało je zakończyć zgorszenie grzechem nieufności i zwątpienia ostatniej chwili życia – w śmierci. Niech moja śmierć potwierdzi wszystkie dobre pragnienia, myśli, słowa i czyny, jakie spełniałem ufny w Twoje miłosierdzie. Powierzamy Ci, Panie, wszystkich ludzi, którzy umierają: tych, którzy odchodzą z tego świata spokojni i zdani na Twoją wolę; umierających śmiercią niespodziewaną, gwałtowną; a zwłaszcza, tych, którzy umierają zbuntowani wobec Ciebie i Twojej woli. Niech Twoja śmierć, Panie, będzie dla nas wszystkich wzorem umierania; obdarz nas głęboką wiarą, że w śmierci nasze życie się nie kończy, ale się jedynie zmienia. Stacja XIII – Zdjęcie Ciała Jezusa z krzyża Maryja, Twoja Matka, trzyma w swoich ramionach Twoje Ciało zdjęte z krzyża. Doznaje nie tylko ogromnego bólu, ale również ulgi i pokoju. Skończyło się Jej cierpienie i poniżenie. „Wykonało się” dzieło odkupienia. Misja została spełniona. To dla niej Duch Święty począł Ciebie w Jej łonie. Dla tej misji urodziła Cię i wychowała. W wypełnieniu tej misji towarzyszyła Ci wiernie aż pod krzyż. Maryja – za sprawą Ducha Świętego – obdarzając Cię swoim ciałem, staje się Matką Boga, a Ty, Jezu, Synem Człowieczym. To dzięki Jej fiat jesteś Człowiekiem z człowieka, jak dzięki Boskiemu synostwu jesteś Bogiem z Boga. Ta, która podzieliła się z Tobą swoim ciałem, teraz trzyma je martwe w swoich ramionach. Twoje cudowne poczęcie w Jej łonie jest dla Niej źródłem nadziei na bliskie już Twoje zmartwychwstanie. Ona wierzy, że Ojciec nie zatrzyma duszy Twojej w Otchłani, ani nie da Tobie, Jego Świętemu, ulec skażeniu (por. Dz 2, 26-27). Jeżeli bowiem grzeszny Dawid wiedział, że jego Potomek zasiądzie na jego tronie i widząc przyszłość przepowiedział Twoje zmartwychwstanie, o ileż bardziej Twoja Matka, Niepokalanie Poczęta, była pewna Twojego zmartwychwstania (por. Dz 2, 30-31). W ten sposób Twoja Matka, Panie, pośród mroku śmierci, który ogarnął całą ziemię (por. Mt 27, 45) staje się światłem w ciemności, jutrzenką zwiastującą poranek zmartwychwstania. Cała ludzkość w Niej właśnie przechowała wiarę w Twoje Bóstwo i Mesjańskie posłannictwo. Dziękujemy Ci, Panie Jezu, za niezłomną wiarę Twojej Matki Maryi. Dzieląc się nią budziła wiarę Twoich Apostołów, uczniów i przyjaciół. Ona jako pierwsza umacniała wiarę Piotra, zanim on sam – zgodnie z Twoim poleceniem – zaczął umacniać wiarę swoich braci (por. Łk 22, 23). Dzięki swojej wierze Maryja stała się Matką rodzącego się Kościoła. Maryjo, Matko Boża, która jako pierwsza uwierzyłaś w Zmartwychwstanie swojego Syna, módl się za nami, abyśmy w pokusach zwątpienia i zniechęcenia zachowali, jak Ty, wiarę w moc Boga. „Święta Mario, Matko Boża, módl się za nas teraz i w godzinę śmierci naszej”. Stacja XIV – Złożenie ciała Jezusa do grobu Panie Jezu, gdybyś nie powstał z martwych, Twoja śmierć na krzyżu nie byłaby niczym nadzwyczajnym. Bez Twojego zmartwychwstania, także Twój krzyż pozostałby jedynie znakiem śmierci i przekleństwa: Wiszący [na drzewie] jest przeklęty przez Boga (Pwt 21, 23). Twój krzyż, Panie Jezu, nabiera blasku chwały dzięki Twojemu Zmartwychwstaniu. Gdybyś, Panie, nie zmartwychwstał, byłbyś tylko jednym z wielu nieszczęsnych ludzi, którzy zawiśli na szubienicy krzyża. Daj nam łaskę silnej wiary, byśmy pamiętali – szczególnie w chwilach, gdy grzech w szeregach Twoich uczniów stara się przyćmić blask Ewangelii takim mrokiem, jakiego nie znały nawet czasy prześladowań (Benedykt XVI) – że mocniejsza od grzechu i śmierci jest Twoja miłość i udział w Twojej radości i chwale Zmartwychwstania. Umierasz na krzyżu, ale po to, by móc jako zmartwychwstały wstąpić do Ojca i królować z nim na wieki. Zakończenie Kończąc rozważania tajemnic Twojej drogi krzyżowej, Panie Jezu, stajemy w pokorze przed Tobą i przed ludźmi. Idąc za Tobą na drodze krzyża, patrząc na Twoje rany zrozumieliśmy, że sami nie poradzimy sobie z grzechami, które zraniły nas i innych. Zrozumieliśmy, że mamy uchwycić się Twojego zbawczego Krzyża ufając Twojej obietnicy a nie naszym lękom. Oto stajemy w pokorze przed Tobą i przed ludźmi, ukrzyżowani i upokorzeni przez nasz własny grzech a zarazem umocnieni i pocieszeni przez Twoją obietnicę zbawienia. Jesteśmy świadomi, że nasze pokutne akty nie uczynią niebyłą wyrządzoną krzywdę, ani nie uśmierzą bólu zranionych zgorszeniem sumień. Wysłuchaj wołania, jakie zanosimy do Ciebie z głębi serc pragnących doznać uzdrowienia przez miłość. Panie, pragniemy stanąć po stronie małych i słabych, pragniemy być czytelnym znakiem Twojego zbawienia, głosem który przepowiada Dobrą Nowinę oraz narzędziem pojednania i uzdrowienia w tym świecie. Dlatego umocnieni wiarą, ożywieni nadzieją i rozpaleni Twoją miłością błagamy: Panie bądź dla nas miłosierny, zmiłuj się nad nami, odwróć swoje.
Kolejna cecha miłości, niedopuszczanie się bezwstydu, pozornie nie pasuje do tej apokryficznej sceny z drogi krzyżowej, gdy Weronika ociera chustą zmęczoną i poranioną twarz Jezusa. Można by pomyśleć, że powinno się o niej mówić podczas rozważania stacji „Pan Jezus z szat obnażony”. Jednak nic bardziej mylnego!
Droga Krzyżowa z pp. Franciszkiem na krakowskich Błoniach była jednym z najważniejszych wydarzeń Światowych Dni Młodzieży, które zapiszą się w pamięci uczestników na długo. Autorem rozważań jest bp Grzegorz Ryś. Rozważania oparte są o 14 uczynków miłosierdzia co do ciała i duszy. Wszystkich, którzy nie mogli wziąć udziału w tym wyjątkowym wydarzeniu zachęcamy do osobistej modlitwy i przeżycia tej drogi razem z Jezusem. Stacja I Pan Jezus skazany na śmierć PODRÓŻNYCH W DOM PRZYJĄĆ Z Ewangelii według św. Łukasza: Kiedy dopełnił się czas Jego wzięcia z tego świata, postanowił udać się do Jerozolimy, i wysłał przed sobą posłańców. Ci przyszli do jakiegoś miasteczka samarytańskiego, by Mu przygotować pobyt. Nie przyjęto Go jednak, ponieważ zmierzał do Jerozolimy. (Łk 9,51–53) Panie Jezu, już na początku swej drogi do Jerozolimy, a więc ku śmierci, zostałeś odrzucony – nie przyjęto Cię. Bo byłeś obcy! Bo należałeś do innego narodu, wyznającego inną religię… Odmówiono Ci gościny – Człowiekowi zmierzającemu ku śmierci… To wszystko, Panie, brzmi przerażająco znajomo – jakby wprost zaczerpnięte z naszych gazet, przypomina sytuacje z naszych ulic. Odmawiamy gościny ludziom, którzy szukając lepszego życia, a czasami po prostu ratując życie (zagrożone śmiercią), pukają do drzwi naszych krajów, kościołów i domów. Są obcy, widzimy w nich wrogów, boimy się ich religii. I ich biedy! Zamiast gościny – znajdują śmierć: u wybrzeży Lampedusy, Grecji, w obozach dla uchodźców. Odmowa przyjęcia łatwo staje się prawdziwym wyrokiem śmierci. Na nich. A więc i na Ciebie! W ostatnich kilku latach zostałeś skazany na śmierć w osobach 30 tysięcy uchodźców. Skazany – przez kogo? Kto się podpisze pod tym wyrokiem? Jestem przybyszem – mówisz dzisiaj do nas – nie mam miejsca, gdzie bym głowę mógł oprzeć, urodziłem się w stajni – nieprzyjęty do gospody. Znam gorzki smak udawanej gościny – jak u faryzeusza Szymona, który nie podał Mi ani wody do nóg, ani oliwy na spieczoną upałem głowę. Przypominasz nam o uczniach z Emaus: gdy zaprosili „Nieznajomego” do stołu, otwarły się im oczy, i poznali… Ciebie! I my prosimy: otwórz nam oczy! Daj się rozpoznać! W przybyszach, którzy nagle znaleźli się obok nas. W bezdomnych, śpiących na naszych dworcach, w bramach naszych domów, w kanałach, pod mostami. Ty żyjesz – w każdym przybyszu. I królujesz – jako potrzebujący, na wieki wieków. Amen. Stacja II Jezus podejmuje krzyż GŁODNYCH NAKARMIĆ Z Ewangelii według św. Marka: Jezus ujrzał wielki tłum. Uczniowie rzekli: Odpraw ich! Niech idą do okolicznych osiedli i wsi, a kupią sobie coś do jedzenia. Lecz On im odpowiedział: Wy dajcie im jeść. Rzekli Mu: mamy za dwieście denarów kupić chleba, żeby im dać jeść? Spytał: Ile macie chlebów? Rzekli: Pięć i dwie ryby. (Mk 6,34–38) Czego najbardziej potrzebujemy, żeby zmierzyć się z krzyżem – np. z krzyżem głodu naszych sióstr i braci? Zwykle myślimy jak apostołowie: za dwieście denarów nie wystarczy chleba… Dwieście denarów! Siedmiomiesięczna pensja?! Skąd naraz wziąć taką sumę?! Ten krzyż nas przerasta… Pozornie bezradni, wynajdujemy rozwiązania przerzucające problem na innych: niech idą do okolicznych osiedli i wsi i kupią sobie. Ty jednak mówisz: Wy dajcie im jeść! I pytasz: Ile macie chlebów? Pytasz nie o to, czego nie mamy, lecz o to, co mamy! I czy potrafimy się podzielić tym, co mamy: pięcioma chlebami i dwiema rybami… Nie pytasz, czy to wystarczy dla tak wielu – pytasz, czy się tym podzielimy! I oto zaczynamy rozumieć. Skąd bierze się w świecie głód? Nie z braku chleba, lecz z braku solidarności. W naszym świecie nie brakuje chleba – 1/3 produkowanej żywności jest marnowana. Jednocześnie co 6 sekund umiera z głodu dziecko, a dzisiaj – tego wieczoru, blisko miliard ludzi na świecie nie wie, czy jutro będzie miało co jeść. Panie Jezu, chwalimy Cię za wszystkich, którzy niosą miłosierdzie głodnym siostrom i braciom. Dziękujemy za tych, którzy ślubują ubóstwo, by nieść pomoc jeszcze uboższym od siebie. Pokazują, że – aby pomagać – potrzeba nie tyle wielkich środków, co hojnego serca! Daj nam takie serce – solidarne i zdolne do podzielenia się, również ze swego niedostatku. Przywróć nam także zrozumienie dla postu – nie jako zdrowotnej diety, lecz rzeczywistej praktyki miłości. Na koniec prosimy za tych wszystkich, których krzyż pozwoliłeś nam dostrzec przy rozważaniu tej stacji – za głodujących i za umierających z głodu. Chlebie Żywy! Wspomóż ich! A nam… przebacz. Amen. Stacja III Pierwszy upadek GRZESZĄCYCH UPOMINAĆ Z Ewangelii według św. Marka: Przyszli do Jezusa z paralitykiem, którego niosło czterech. […] Jezus […] rzekł do paralityka: „Synu, odpuszczają ci się twoje grzechy”. [A następnie:] „Wstań, weź swoje łoże i idź do domu”. (Mk 2,3nn) Patrząc na Twój upadek, Jezu, myślę o swoich upadkach – o ciężkich grzechach, które zwaliły mnie z nóg. Już sama pamięć o nich mnie obezwładnia. Nie umiem o własnych siłach przyjść do Ciebie. Jestem sparaliżowany – bardziej niż tamten chory. On przynajmniej pozwolił sobie pomóc – przyjaciele przynieśli go do Ciebie. Ja uciekam z mym grzechem w samotność, upomnienie kwituję wzruszeniem ramion lub – częściej – agresją… Dziękuję, że dziś jestem tutaj i słyszę, co mówisz do tamtego sparaliżowanego grzesznika. Mówisz wpierw: synu (!), a potem dopiero: odpuszczają ci się twoje grzechy. Nie zaczynasz od grzechów. Nazywasz mnie „synem” – choć myślałem, że nie mam już do tego prawa: nie jestem już godzien nazywać się Twoim synem; uczyń mnie choćby jednym z najemników. Ty jednak mówisz: „Najemnik? – Nie! Nigdy!” – „Oto twój pierścień, sandały i szata!”. Tyle razy przeżyłem to w sakramencie pokuty. Nie upokorzenie, lecz odnalezienie własnej godności! Tyle razy podniosłeś mnie z ziemi! Panie Jezu, bądź uwielbiony w każdym konfesjonale świata. Pełen miłosierdzia. Przebaczający nie 7 i nie 77, ale 777 milionów razy. Niemęczący się przebaczeniem. Bądź takim w każdym spowiedniku! Spraw, by sakrament pokuty zawsze i dla każdego był doświadczeniem miłosierdzia i szacunku. Prosimy za tych, którzy z lęku, wstydu czy lekceważenia odkładają spowiedź od lat. Daj im Swojego Ducha – który przekonuje nas o grzechu – bo jest nam dany na odpuszczenie grzechów! Prosimy też za tych, których życiowe decyzje oddzielają od sakramentalnego rozgrzeszenia. Działaj w ich sumieniach, pomnażaj ich miłość, daj nam towarzyszyć im w Kościele. Daj nam ukochać Kościół, który nigdy nie jest bezradny wobec grzechu, choć tworzą Go grzesznicy. Święty, Święty, Święty Przyjacielu grzeszników na wieki wieków. Amen. Stacja IV Jezus spotyka swoją Matkę STRAPIONYCH POCIESZAĆ Z Księgi Hioba: Szatan obsypał Hioba trądem złośliwym. Hiob wziął więc skorupę, by się nią drapać, siedząc na gnoju. Usłyszeli trzej przyjaciele Hioba o wszystkim, co na niego spadło. Porozumieli się, by przyjść i pocieszać go. Skoro spojrzeli z daleka, nie mogli go poznać. Podnieśli swój głos i zapłakali. Siedzieli z nim na ziemi siedem dni i siedem nocy. Nikt nie wyrzekł słowa, bo widzieli ogrom jego bólu. (Hi 2,7– Panie Jezu, Ty i Twoja Matka nie mieliście aż tyle czasu, by w milczeniu pobyć ze sobą. Nie dano Wam siedmiu dni i siedmiu nocy. Musiało Wam wystarczyć kilka sekund, spotkanie oczu. I serc. Bez słowa. Bez gestu. Skondensowana intensywność miłości! Jak przyjaciele Hioba, Twoja Matka musiała przyjść, boleć z Tobą i pocieszyć Cię. Jak oni, także i Ona zapewne z trudnością mogła Cię rozpoznać, poranionego, zakrwawionego, dopiero co powstałego z upadku. Tradycja zachowała pamięć o tym miejscu, w którym upadłeś i w którym spotkała Cię Matka. W samym środku kanału przebiegającego przez Jerozolimę i zbierającego wszystkie jej odpady i nieczystości. Boski Hiobie, jedyny sprawiedliwy, upadłeś nie na gnój, tylko w sam środek ludzkich brudów. Ty, Pierwszy Pocieszyciel. Jak bardzo sam potrzebowałeś pociechy na swej krzyżowej drodze… Tą pociechą stała się dla Ciebie milcząca współobecność Matki. Czy nie jest tak, że najlepiej pocieszamy strapionych milczącą współobecnością?! Bo współmilczenie nie jest jedynie niemówieniem. Jest raczej wspólnym słuchaniem i oczekiwaniem odpowiedzi od Pana! Tak mówi Pismo: dobrze jest czekać w milczeniu ratunku od Pana (Lm 3,26). Maryjo, Pocieszycielko strapionych, chcemy się od Ciebie uczyć miłosiernej, milczącej obecności przy tych, którzy cierpią. Uwielbiamy Cię, Jezu Chryste, i Ciebie, Duchu Święty, Pocieszycielu, który nas pocieszasz w każdym naszym utrapieniu, byśmy mogli pocieszać tych, co są w jakiejkolwiek udręce, pociechą, której doznajemy od Ciebie. Amen. Stacja V Szymon z Cyreny pomaga nieść krzyż Jezusowi CHORYCH NAWIEDZAĆ Z Ewangelii według św. Łukasza: Gdy Jezus przyszedł do domu Piotra, ujrzał jego teściową leżącą w gorączce. Ujął ją za rękę, a gorączka ją opuściła. […] Z nastaniem wieczora przeprowadzono Mu wielu opętanych. On słowem wypędził złe duchy i wszystkich chorych uzdrowił. Tak oto spełniło się słowo proroka Izajasza: On wziął na siebie nasze słabości i nosił nasze choroby. (Mt 8,14–17) Wziąłeś na siebie nasze słabości i nosiłeś nasze choroby. Szymon – przeciwnie: nie chciał wziąć na siebie Twojego krzyża. Nie chciał pomóc. Trzeba go było zmusić… Nie mam prawa go osądzać. Sam równie chętnie uciekam przed chorobami i słabościami innych. Czy nie dlatego, że nie pamiętam, iż Ty pierwszy wziąłeś na siebie każdą z moich chorób i słabości?! Mówisz o sobie: Byłem chory, ja jednak znam Cię przede wszystkim jako Lekarza – posłanego do chorych, nie do zdrowych. Ile to już razy przyszedłeś do mnie w sytuacji mojej choroby. Ile razy podałeś mi dłoń i podźwignąłeś? Z chorób znacznie cięższych niż gorączka: z egoizmu, lenistwa, bezczynności, niewiary w siebie. Nie chcę odmawiać Ci tego, czego sam tyle razy od Ciebie doznałem. Panie Jezu, błogosławimy Cię we wszystkich, którzy pomoc chorym rozeznali nie tylko jako swój zawód, ale jako powołanie. We wszystkich, których najlepiej opisuje pojęcie „służba zdrowia”: w lekarzach, pielęgniarkach, pielęgniarzach, wszystkich pracownikach szpitali i przychodni. Wychwalamy Cię za każdego z kapelanów szpitalnych i wspierających ich wolontariuszy. Za zgromadzenia zakonne, których charyzmatem jest posługa chorym. Prosimy dla nich o nowe, liczne powołania. Błogosławimy Cię za lekarzy na placówkach misyjnych i za wszystkich wspierających ich pracę ofiarodawców. Dla siebie prosimy o wrażliwość na osobę każdego chorego. O uzdolnienie do chętnej, niewymuszanej pomocy. O hojność w ofiarowaniu czasu na odwiedziny (w domu, w szpitalu, w domu opieki). I na modlitwę. Amen. Stacja VI Weronika ociera twarz Jezusową WIĘŹNIÓW ODWIEDZAĆ Z Ewangelii według św. Mateusza: Jakaś kobieta, która dwanaście lat cierpiała na krwotok, podeszła z tyłu i dotknęła się frędzli Jego płaszcza. […] Jezus obrócił się, i widząc ją, rzekł: „Ufaj, córko! Twoja wiara Cię ocaliła”. (Mt 9,20–22) Ewangelie nie zapamiętały imienia tej kobiety. Zapamiętała je Tradycja: Weronika! To właśnie ta kobieta – uzdrowiona kiedyś przez Ciebie z upływu krwi – nie mogła teraz obojętnie patrzeć, jak Ty krwawisz na krzyżowej drodze. Jej czyn miłosierdzia był odwzajemnieniem. Kiedyś Ty uwolniłeś ją od upływu krwi i od nieczystości, teraz ona otarła z krwi Twoją twarz i choć na moment przywróciła jej czystość. Zakryta krwią, potem i brudem twarz Skazańca ukazała się na nowo oczom wszystkich jako pełne godności Oblicze Jezusa z Nazaretu! Czy nie takim widziała Cię oczami serca jeszcze zanim sięgnęła po swoją chustę?! Widziała Więźnia o twarzy Syna Bożego! Co znaczy: więźniów odwiedzać? Nie chodzi o jakiekolwiek odwiedziny. Chodzi o spotkanie, które pozwoli więźniowi odkryć w sobie na nowo twarz Syna lub Córki Boga – niezatarty obraz Syna Bożego – źródło nieusuwalnej ludzkiej godności! Panie Jezu, Ty nas nawiedzasz w każdym zniewoleniu – w naszych nałogach, pożądliwościach i uzależnieniach. I zawsze widzisz w nas Córki i Synów Boga – także wtedy, gdy my widzimy już w sobie tylko więźniów, zniewolonych przez narkotyki, alkohol, pornografię, emocjonalność, hazard, komputer, komórkę, pieniądz, wygodę…, cokolwiek! Dla Ciebie twarz każdego i każdej z nas jest niezmiennie Twarzą Bożego Dziecka. Twój wzrok przywraca nam poczucie godności! Sięga głębiej niż chusta Weroniki. Prosimy Cię, byśmy, jak Weronika, chcieli i umieli więźniów odwiedzać. Poprowadź nas do ludzi cierpiących jakiekolwiek zniewolenie czy nałóg. Naucz nas myśleć z szacunkiem o każdym uwięzionym – w więzieniach, aresztach, obozach pracy, w miejscach odosobnienia. Bądź naszą drogą do nich. Amen. Stacja VII Drugi upadek Pana Jezusa URAZY CHĘTNIE DAROWAĆ Z Ewangelii według św. Mateusza: [Królowi przyprowadzono sługę], który mu był winien dziesięć tysięcy talentów. […] Pan ulitował się nad nim, uwolnił go i dług mu darował. Lecz, gdy ów sługa wyszedł, spotkał jednego ze współsług, który mu był winien sto denarów. […] I wtrącił go do więzienia, dopóki mu długu nie odda. […] Wtedy uniesiony gniewem pan jego wezwał go i rzekł mu: Sługo niegodziwy! […] Czy nie powinieneś był ulitować się nad swoim współsługą, jak ja ulitowałem się nad tobą?! I kazał wydać go katom. (Mt 18,21–35) Panie, tyle mu darowałeś! Darowałeś mu dług przekraczający wyobraźnię! 10 tysięcy talentów. 270 ton złota! Wybacz, że spytam: nie mogłeś darować mu jeszcze i tego, że nie przepuścił swojemu dłużnikowi? Odpuściłeś mu grzechy niewyobrażalne… Dlaczego nie odpuściłeś mu niewybaczenia?! Czy odmowa wybaczenia i darowania urazy jest aż tak wielkim grzechem? Czy nie miał prawa domagać się sprawiedliwości? Miał. Ale nie na tym polegał jego grzech. Nie chodzi o to, że sam z siebie nie potrafił wybaczyć, ale o to, że zmarnował miłość, którą go Ty nadobficie obdarzyłeś. Okazałeś mu bezgraniczne miłosierdzie nie po to, by się poczuł uwolniony od długu, ale po to, by innych kochał doznaną miłością. By wybaczał doznanym wybaczeniem. Nie wymagałeś od niego niczego, czego byś mu wcześniej nie dał. I to w nadmiarze! Panie Jezu, błogosławimy Twoją obecność i moc we wszystkich, którzy wybaczają. Ty jesteś Miłosierdziem, które nas uzdalnia, by urazy chętnie darować. Prosimy Cię przy tej stacji: zniszcz w nas starego człowieka! Zabij w nas nielitościwego dłużnika! Naucz nas wybaczać chętnie – uprzedzająco, bez wyczekiwania na prośbę i zadośćuczynienie ze strony winowajców. O, jak niepojęte jest Twoje miłosierdzie! Chcę mu zaufać. Również wtedy, gdy wzywasz, bym je okazał drugiemu – wybaczając bez wahania. Amen. Stacja VIII Jezus poucza płaczące niewiasty NIEUMIEJĘTNYCH POUCZAĆ Z Dziejów Apostolskich: Etiop, urzędnik królowej etiopskiej, wracał z Jerozolimy, czytając w swoim wozie proroka Izajasza. […] Czy rozumiesz, co czytasz? – zapytał Filip. A tamten odpowiedział: Jakże mogę rozumieć, jeśli mi nikt nie wyjaśni… […] A Filip wychodząc z tego tekstu Pisma, opowiedział mu Dobrą Nowinę o Jezusie. (Dz 8,27– Panie Jezu, rozpoznajemy moc i miłosierdzie Twego Ducha, który kazał Filipowi przyłączyć się do owego człowieka, by go pouczyć. Miłosierdzie, bo człowiek ten był „obcy” i wykluczony ze wspólnoty modlitwy i kultu. Moc, która zaowocowała wiarą i przyjęciem chrztu. Chcielibyśmy się uczyć od Filipa takiej zdolności pouczania nieumiejętnych – pouczania pełnego pokory, pobudzającego rozmówcę do stawiania najważniejszych pytań; pouczania skoncentrowanego na Tobie – na wydarzeniu Twojej śmierci i zmartwychwstania – pouczania prowadzącego słuchacza do uznania w Tobie Pana i Zbawiciela. Miłosierną zdolność pouczania nieumiejętnych objawiasz nam także Ty sam przy tej stacji – mówisz do towarzyszących Ci kobiet: Córki Jerozolimskie, nie płaczcie nade Mną; płaczcie raczej nad sobą i nad waszymi dziećmi (Łk 23,28). Pouczasz, bo kochasz. Pouczasz ze środka własnej męki – zapominając o sobie, przekraczając własne cierpienie. Panie Jezu, rozważając tę stację drogi krzyżowej, uczymy się, że pouczenie winno być zawsze czynem miłości i miłosierdzia. Przepraszamy za te momenty w życiu, kiedy pouczaliśmy innych w gniewie, w pysze – by postawić na swoim – gdy upieraliśmy się przy swojej racji. Przepraszamy za chęć błyszczenia własną mądrością, którą zasłanialiśmy Ciebie – Źródło Mądrości i Mądrość Wcieloną. Przepraszamy za wszystkie sytuacje, gdy nadużyliśmy zaufania tych, których nam zawierzyłeś w posłudze nauczania. Polecamy Ci, Panie, wszystkich nauczycieli, wykładowców, katechetów, wychowawców, a nade wszystko rodziców: napełnij ich swoją mocą i miłosierdziem, by mogli prowadzić i pouczać powierzonych sobie. Mądrym słowem i przekonywującym świadectwem. Boski Rabbi i Świadku, który żyjesz i królujesz na wieki wieków. Amen. Stacja IX Trzeci upadek Pana Jezusa WĄTPIĄCYM DOBRZE RADZIĆ Z Ewangelii według św. Marka: Jezus rzekł apostołom: Wszyscy zwątpicie we Mnie. […] Na to rzekł Mu Piotr: „Choćby wszyscy zwątpili, ale nie ja!” Odpowiedział mu Jezus: […] tej nocy, […] trzy razy się Mnie wyprzesz. (Mk 14, Tuż przed męką pokazałeś Jezu swym uczniom zwątpienie jako upadek i jako przyczynę kolejnych upadków. Zwątpienie, które pociąga za sobą ucieczkę, rozproszenie, zdradę. Zwątpienie nie w siebie, nie we własne siły, ale zwątpienie w Ciebie – powiedziałeś: wszyscy zwątpicie we Mnie. Zwątpienie… Zwątpienie, które odbiera mi siły i powala na ziemię. Zwątpienie, czy jeszcze kiedykolwiek powstanę z upadku. Każdy mój grzech pociąga za sobą następny. Z każdym następnym – coraz bardziej tracę nadzieję. Zwątpienie, które mi mówi: „To już nałóg; silniejszy od ciebie!”. To zwątpienie – ostatecznie – jest zwątpieniem w Ciebie! Że nie jesteś dość silny, by mnie podnieść. Że nie chcesz mnie podnieść. Czy w ogóle możesz kochać kogoś takiego jak ja? Zwątpienie w realność Paschy. Zwątpienie w celowość i sens mojego życia. W Twoją Opatrzność. I miłosierdzie. Wątpiącym dobrze radzić! Ale co poradzić człowiekowi bezradnemu? Jak dobrze radzić człowiekowi zżytemu już ze swoją bezradnością? Uwięzionemu w zwątpieniu? Jak pokazać, że zwątpienie jest kłamstwem? I o nas, i o Tobie! Panie Jezu, dziękujemy Ci za wszystkie pytania, które rodzą się w nas, gdy zatrzymujemy się przy tej stacji. Nie chcemy łatwych odpowiedzi… Prosimy o pokorną otwartość na Twojego Ducha – Ducha Rady, otrzymanego przy bierzmowaniu – na Jego mądrość i rozeznanie. Niech On w nas słucha, niech nam podpowiada: i właściwe pytania, i prawdziwe odpowiedzi. Wychwalamy Cię za tych wszystkich, którzy wspierają wątpiących i nie zostawiają ich samych – zwłaszcza w zwątpieniu co do możliwości nawrócenia i wyzwolenia z nałogu. Wychwalamy Cię za ich bliskich: rodziny, przyjaciół, za terapeutów i kierowników duchowych. Za wszystkich, którzy nie tracą wiary w ludzi. I w Ciebie. Amen. Stacja X Jezus z szat obnażony NAGICH PRZYODZIAĆ Z Ewangelii według św. Łukasza: Gdy był jeszcze daleko, ujrzał go jego Ojciec i wzruszył się głęboko, wybiegł mu naprzeciw, […] ucałował go, […] i rzekł: przynieście szybko najlepszą szatę, i ubierzcie go! (Łk 15, Gdy klękał przed Ojcem, był niemal nagi. Zmarnotrawił wszystko. Nie, nie majątek! Stracił poczucie własnej godności. Jest nagi jak niewolnik. Bankrut, któremu – z jego własnej winy – zabrano ostatnią koszulę! Nagi – jak Adam i Ewa w raju, kiedy po grzechu otworzyły się im oczy, i poznali, że są nadzy, i skryli się przed Tobą. On pewnie podobnie – chciałby zakryć swoją nagość przed Ojcem. Grzesznik – jak oni. Zawstydzony i upokorzony. Ta scena, Panie Jezu, pomaga mi inaczej zobaczyć Twoją nagość na Golgocie. Nie obnażono Cię bez Twojej woli. Wybrałeś nagość, by okazać swoją jedność: z nagimi Adamem i Ewą, z każdym z marnotrawnych synów i każdą z marnotrawnych córek – obnażonych i upokorzonych przez grzech. Na Golgocie stajesz nagi nie przed oprawcami, ale przed Ojcem. Słowa marnotrawnego syna: Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Tobie…, nie jestem godzien nazywać się Twoim synem – czynisz swoimi. Wypowiadasz je swoją nagością! Jesteś jedno ze mną, ogołoconym przez grzech. Ta jedność mnie zbawia. Gdyż Ojciec Twój nie potrafi spokojnie patrzeć na nagość swojego Dziecka. Natychmiast Cię przyodziewa. W najlepszą szatę do stóp i złoty pas na piersiach (por. Ap 1,13). Nagi w śmierci – w zmartwychwstaniu jesteś znów odziany w synowską godność. A my, a ja z Tobą. Boże Ojcze, Ty jesteś pierwszym, który przyodziewa nagich! Prosimy, daj nam Ciebie naśladować. Naucz nas dzielić się, gdy potrzeba, swoim ubraniem. Pilnuj nas, byśmy chcieli się dzielić jak Ty – najlepszą (!) szatą – ubraniem nowym, czystym i zadbanym, a nie starym, zużytym i niepotrzebnym. Daj nam także zachować skromność i ubóstwo w ubiorze, byśmy tym łatwiej mogli się dzielić tym, co zaoszczędzimy. Prosimy o to przez Tego, który przyjął naszą nagość – by nas przyodziać w nowego człowieka. Amen. Stacja XI Jezus przybity do krzyża KRZYWDY CIERPLIWIE ZNOSIĆ Z Dziejów Apostolskich: Gdy usłyszeli [mowę Szczepana], zawrzały gniewem ich serca i zgrzytali zębami na niego. A on pełen Ducha Świętego, patrzył w niebo […] zawołał głośno: Panie, nie poczytaj im tego grzechu! Po tych słowach skonał. (Dz 7,54–55,60) Błogosławimy Cię, Panie Jezu, za to, że takiej mocy udzielasz ludziom! Mocy, która jest cierpliwością – nie tyle wobec cierpienia, co wobec jego sprawców. Nawet wobec prześladowców. Ta cierpliwość nie jest jedynie zaciśnięciem zębów. Nie jest też bezczynną apatią. Ani stoickim spokojem, w poczuciu chłodnej wyższości nad czyniącymi zło. Cierpliwość Szczepana, cierpliwość męczenników jest miłością do krzywdzicieli. Jest mocnym świadectwem. Jest pełnym pokoju milczeniem przerywanym modlitwą o wybaczenie. Jest ostatnim mocnym słowem i czynem miłosierdzia. Cierpliwość Szczepana jest odwzorowaniem Twojej, Panie; jego słowa są odbiciem Twoich: Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią. Ale też w chwili męczeństwa Szczepan patrzył w niebo, i widział Ciebie! Miał przed oczami Ciebie, a nie swoją krzywdę i nie złość przeciwników. To widzenie nim zawładnęło i go przemieniło – upodobniło do Ciebie. Na Szczepanie spełniła się obietnica Pisma: Wiemy, że gdy się objawi, będziemy do Niego podobni, bo ujrzymy Go takim, jakim jest. Właśnie tak! Objawiłeś się mu i upodobniłeś do siebie. Jezu Chryste, cierpliwy i wielkiego miłosierdzia, daj nam się w Ciebie zapatrzeć jak Szczepan. Daj nam odkryć cierpliwość jako czyn wielkiego miłosierdzia! Połóż nam swój palec na ustach, gdy chcemy wybuchnąć rozgoryczeniem i pretensją, agresją i skargą. Naucz nas modlić się za nieprzyjaciół. Nie stawiać oporu złemu! Nadstawiać drugi policzek. Odstępować szatę temu, kto zabiera nam płaszcz. Iść dwa tysiące kroków z tym, kto nas zmusza, by przejść z nim tysiąc. Daj, byśmy się nie dali zwyciężyć złu, lecz zwyciężali je dobrem. Cichy Baranku poprowadzony na zabicie, jak owca niema wobec strzygących ją – objaw się w nas Twoją cierpliwością. Ty żyjesz i królujesz na wieki wieków. Amen. Stacja XII Jezus umiera na krzyżu SPRAGNIONYCH NAPOIĆ Z Ewangelii według św. Jana: Potem Jezus świadom, że już wszystko się dokonało, aby się wypełniło Pismo, rzekł: Pragnę. Nałożono więc na hyzop gąbkę pełną octu, i do ust Mu podano. (J 19,28–29) Byłem spragniony, a daliście / nie daliście Mi pić… Czego pragnie umierający człowiek? Jakie pragnienia ma umierające dziecko? Podano Ci ocet do ust. Ostatni gest człowieka względem Ciebie. Na sekundę przed Twoją śmiercią. Ostatnia drwina. Ostatni akt wrogości. Tak jak zapowiedział Psalmista: na współczującego czekałem, ale go nie było […] Dali mi jako pokarm truciznę, a gdy byłem spragniony, poili mnie octem (Ps 69 (68),21–22). Nie oszczędziliśmy Ci niczego! Nawet szyderstwa z ostatniego pragnienia… Przeraża mnie myśl, że to może się powtórzyć, także i dzisiaj. Że mogę zobojętnieć, że mogę chcieć uciec przed pragnieniem osamotnionych, umierających ludzi. Nieraz bliskich mi umierających ludzi. Albo, że mogę próbować zbyć to pragnienie byle czym: drogimi gadżetami, mającymi zastąpić… obecność. Panie Jezu, Ty znasz pragnienia każdego ludzkiego serca. Ty chcesz je nasycić Wodą Żywą – kto ją pije, nie będzie pragnął na wieki. Tą Wodą, którą Ty dajesz, jest Duch Święty – Ten, który w tajemnicy Trójcy jest osobową Miłością. Daj nam – jak Ty – odkrywać i rozumieć ludzkie pragnienia i – również jak Ty – wychodzić im naprzeciw. Daj nam być naprawdę przy spragnionym człowieku. Z kubkiem wody. I z miłością, która jest kanałem Wody Żywej. Błogosławimy Cię za wszystkich tych, którzy to czynią – którzy Ci towarzyszą – obecnemu w umierających. Za lekarzy, pielęgniarki, pracowników hospicjów, oddziałów opieki terminalnej, zakładów opieki leczniczej. Za wszystkich wolontariuszy i tych, którzy wspierają hospicja materialnie. Tylko Ty sycisz każde ludzkie pragnienie na wieki wieków. Amen. Stacja XIII Jezus zdjęty z krzyża i złożony w ramiona Matki MODLIĆ SIĘ ZA ŻYWYCH I UMARŁYCH Z Ewangelii według św. Marka: Do Jezusa rzekł człowiek z tłumu: Nauczycielu, przyprowadziłem do Ciebie mojego syna, który ma ducha niemego. […] Jezus rzekł im: Ten rodzaj można wyrzucić tylko modlitwą i postem. (Mk 9,20, 29) Patrzymy na Ciebie, Maryjo, siedzącą u stóp krzyża, z martwym ciałem Syna na kolanach. Trwającą na modlitwie. W obolałym skupieniu, ale na modlitwie. Dlatego właśnie nie bezradną, nie bezsilną, nie pokonaną, nie złamaną – ale: wzmocnioną, zaangażowaną dalej w dzieło zbawcze Syna, współmiłosierną z Nim – pierwszą w długiej dziejowej procesji tych, którzy – radując się w cierpieniach za nas – w swoim ciele dopełniają niedostatki udręk Chrystusa dla dobra Jego Ciała, którym jest Kościół. I czynią to na modlitwie! Jest bowiem taki rodzaj zła, jest taki rodzaj demonów i pokus, które można wyrzucić jedynie modlitwą. Każde inne „narzędzie” jest nieskuteczne. Zostaje modlitwa i post. Twoja modlitwa, Maryjo, na Golgocie – jest doświadczeniem mocy, nie słabości. Jest dowodem na to, że miłosierdzie nigdy – w żadnej sytuacji nie jest bezsilne! Wtedy, gdy wszyscy inni składają broń, miłosierdzie sięga po mocny oręż modlitwy. Panie Jezu, błogosławimy i wysławiamy Cię za ludzi, którzy nie ustają w miłosiernej walce o innych, także wtedy, gdy wszyscy inni już się poddali. Dziękujemy za tych, którzy w pełnym zawierzeniu Tobie modlą się za zmarłych – tragicznie, niespodziewanie, w uporze, w buncie, w odmowie nawrócenia. Za tych, którzy upartą modlitwą towarzyszą tym, którzy nie chcą żadnego towarzyszenia, którzy brną w zło, pogodzili się z nałogiem lub w ogóle nie dostrzegają zła, które czynią. Dziękujemy Ci za tych, którzy modlitwą i postem wspierają nieuleczalnie chorych, konających, opłakujących swoich bliskich. Którzy modlą się o pokój, o który już nikt poza nimi i ofiarami wojny nie zabiega. Prosimy, rozpal i w nas ten charyzmat miłosiernej modlitwy za żywych i umarłych. Amen. Matko Miłosierdzia, módl się za nami! Stacja XIV Jezus złożony do grobu UMARŁYCH GRZEBAĆ Z Księgi Tobiasza: Ja, Tobiasz […] dawałem mój chleb głodnym i ubranie nagim. A jeśli widziałem zwłoki któregoś z moich rodaków, wyrzucone poza mury Niniwy, grzebałem je […] A jeden z mieszkańców Niniwy doniósł królowi, że to jestem tym, który grzebie potajemnie. Musiałem się ukrywać. […] Wtedy cały mój majątek zagrabiono. (Tb 1,3, Czy pogrzebanie zmarłego jest aż tak ważnym czynem miłosiernej miłości? Czy dla pogrzebania zmarłych warto zaryzykować aż tyle co Tobiasz? – gniew władcy, życie, majątek?! Ile jeszcze rozumiemy z tej wrażliwości? – w świecie, w którym coraz więcej rodzin nie odbiera ze szpitali ciał swoich bliskich zmarłych, aby ich pochować… – w świecie, w którym matkom nie zawsze wydaje się ciała ich zmarłych przy porodzie niemowląt…, a ciała dzieci, na których dokonano aborcji, po prostu wyrzuca się do śmieci? Panie Jezu, chcemy tworzyć – i współtworzyć (!) – inny świat. Dlatego błogosławimy Cię za Józefa z Arymatei, który chciał być Tobiaszem dla Ciebie. I za dzisiejszych Tobiaszów. Błogosławimy Cię za tych, którzy potrafią zadbać o pochówek ludzi bezdomnych. Za tych, którzy pomagają ludziom samotnym i ubogim pogrzebać ich bliskich. Za tych, którzy dbają o zapomniane groby ludzi nieznanych. Którzy troszczą się o groby nieprzyjaciół – żołnierzy wrogich armii, członków mniejszości etnicznych czy narodowych. Bądź błogosławiony za tych, którzy dbają o największe cmentarzyska świata i strzegą pamięci o miejscach takich jak Auschwitz, Birkenau, Dachau, Buchenwald i inne. Chroń nas przed lekceważeniem tego uczynku miłości. Bądź przynagleniem, byśmy nigdy nie opuścili pogrzebu naszych bliskich. Byśmy nikogo z naszych znajomych nie zostawili samego, gdy opłakuje swoich zmarłych. Daj, byśmy pamiętali o naszych zmarłych. W modlitwie osobistej i w czasie liturgii. Przez nawiedzenie grobu. Amen. Daj nam szacunek wobec śmierci! Ona jest bramą życia!
Do tradycyjnych 14 stacji Drogi Krzyżowej należą kolejno: Stacja I: Pan Jezus na śmierć skazany. Stacja II: Pan Jezus bierze krzyż na swoje ramiona. Stacja III: Pierwszy upadek Pana Jezusa. Stacja IV: Pan Jezus spotyka swoją Matkę. Stacja V: Szymon z Cyreny pomaga nieść krzyż Jezusowi.
1. On szedł w spiekocie dnia i w szarym pyle dróg, A idąc uczył kochać i przebaczać. On z celnikami jadł, On nie znał, kto to wróg, Pochylał się nad tymi, którzy płaczą.
Rozważanie kolejnych stacji drogi krzyżowej uświadamia nam, iż w życiu nie sposób przygotować się na każdą sytuację. Codzienność konfrontuje nas z takimi wyzwaniami, w których nie wiemy, jak postąpić we właściwy sposób.
. 693 517 269 285 110 210 520 335
rozważanie 3 stacji drogi krzyżowej